Feministki jak ksiądz Lemański

Pamiętacie księdza Lemańskiego, pupilka lewackich mediów, którego wypowiedzi cytowane były w kontekście każdego komentarza o Złym Kościele. Pamiętacie pewnie co i gdzie mówił zbuntowany ksiądz.  Pamiętacie na pewno ile zajadłych, antyklerykalnych komentarzy było pod każdą myślą kapłana chętnego do odnowy moralnej Kościoła.

Ksiądz Lemański, słuchając rad antyklerykałów idealnie wkomponował się w ich środowisko. Klepał co mu ślina na język przyniosła, rzucał pomówieniami, podsycając do granic wytrzymałości temperaturę ciała poszukiwaczy pedofilów w Kościele.

Potem mówił, że to my nie rozumiemy tego co mówił, to my wymyślamy historie, to my nadinterpretujemy. I groził, że do Papieża na skargę pójdzie bo nikt w Kościele go nie kocha -wręcz przeciwnie. Jak Chrystusa próbują go usunąć.

Po lewej brzmiały brawa, kamery chodziły za księdzem, media publikowały codzienne przemyślenia księdza i wyczekiwały chwili gdy Papież zdelegalizuje Kościół Katolicki w Polsce. Nie doczekały się -zaś Papież zdelegalizował Lemańskiego, pozostawiając go w przeświadczeniu, że został zaszczuty przez Swoich Kapłanów.

Co to ma wspólnego z polskimi feministkami, którymi już powoli .. (brzydkie słowo) na sam dźwięk ich nazwy?

Nawet nie wiecie jak dużo.

Ten sam schemat działania: mącenie, dezinformacja, obrażanie, szczucie w świetle kamer. 

Gender Srender, który zdominował lewackie dni przed/w czasie/po Świętach jest przykładem jak pospolite mechanizmy stosuje lewactwo by dopchać się do władzy. Oto przez ostatnie miesiące co jedna mądrzejsza i piękniejsza genderka tłumaczyła nam, że równość płci to syn Kowalskiej biegający w ramach zabawy w różowej sukieneczce po przedszkolu, córka Nowaka bijąca się na pięści po różowych policzkach z córką Zielińskiej, a sami rodzice Kowalscy, Nowakowie i Zielińscy mają w łazience uczyć dzieciaki jak się masturbować.

Te wizje genderki prezentowały ochoczo i w radiu i w telewizji przypominając, że robią to dla dobra małych dzieci by uchronić je przed pedofilami. Pedofilami w Kościele oczywiście bo inne to się nie liczy. Pokazałam te programy swoim niemieckim znajomym by upewnić się czy Światła Europa już to przerobiła i jak się ma teraz, a oni oczy w słup i pytają co to za bzdury..

Oczy w słup nie tylko oni. Ja też, rodzice też, na samą myśl co czeka dziecko pod opieką genderki feministki, jeszcze nie daj Boże spod wizytówki wigilijnej aborcji i nieudanej nauczycielki. Kościół też oczy w słup, bo niby genderki potępiają pedofilię a tu masz.. wanienka, rączka i niech się dzieciak przysposabia.

Po fali jazd w mediach i kompromitacji na własne żądanie, przyszedł czas na robienie z siebie ofiar nagonki Kościoła i pisania donosów.. oczywiście na Kościół. Nie będę powtarzała się -temat działalności stowarzyszeń rodziców poruszyłam tu- ale dodam, że ofiarą donosów feministek padły te stowarzyszenia, ponieważ korzystają z dotacji UE, a ta równość ma wpisaną w swoje istnienie.

A skoro równość to musi być gender, a skoro gender to jak to tak, że katolicy biorą dotacje.. I ośmieszone genderki piszą do NIK i żądają kontroli: jak to możliwe by katolickie stowarzyszenia wiedziały co to równość bez zaglądania dzieciakom tu i tam i przebierania chłopców w sukienki?

Dzień po dniu słyszymy histeryczne kompozycje: kościół-Afganistan-macica-gender, kościół-Afganistan-macica-gender, kościół-Afganistan-macica-gender..

Do tego aktu samozagłady brakuje genderkom skargi do PE, coś na wzór Skargi Lemańskiego do Watykanu. Tak jak Papieżowi gałki zrobiły się jak spodki gdy zapoznał się z martyrologią Lemańskiego, tak pewnie i w Brukseli posłowie zastygną z wrażenia gdy zapoznają się z radosnymi wywiadami Środy, Grodzkiej czy Szczuki udzielanymi w TVN czy Radiu Zet.

Lemański poległ - nikt o nim nie pamięta, antyklerykalne portale już go nie cytują. Wkorzystany i Porzucony gdzieś jest, nie wiadomo gdzie. Genderki jako trampolinę do wybicia się ku sławie wybrały Wasze dzieci. Potem o nich zapomną, pozostawiając Was ze skutkami swojej zabawy.

Nie pozwólcie na to.

I na koniec uwaga: Feministki genderówki chcą karmić nastolatki tabletkami antykoncepcyjnymi, ale same ich nie wezmą. Młoda dziewczyna może zrobić rybkę na wiadomość o przypadkowej ciąży. Ale stara oświecona wyga nie musi robić ze swojego niezapowiedzianego brzucha szoł w mediach.  

Aż nie wypada i jest żenująco śmieszne.


.

Profesor Bauman i podobne sprawy

Wydawało mi się, że temat profesora Baumana zakończył się wraz z awanturą na Uniwersytecie i zgodnym potępieniem na prawicowych forach. Temat jednak jest grzany i zaczynam się zastanawiać czy nie po to tylko, by wykorzystać profesora- jak zawykle to w Polsce bywa- do celów politycznych.

Ot, jedni wyjdą na stojących na straży pamięci ofiar stalinizmu, inni na straży przyzwoitości, moralności i światłości. Obie strony udają fajnych i poprawiają sobie samopoczucie a prof.Bauman został zminimalizowany do roli piłeczki ping-pongowej, przerzucanej to przez jedną to przez drugą stronę.

Bardzo łatwo osądzać nam ludzi, którzy zaraz po wojnie próbowali ułożyć sobie życie od początku. Łatwo nam zapomnieć, że niewielu wiedziało co przyniesie stalinizm i co przyniósł Rosji Radzieckiej przed wojną. Wojna przykryła wszystkie okropieństwa przedwojenne, a ludzie zajmowali się odbudowywaniem miast, edukacją, która dla wielu z nich była czymś nowym. 

Myślicie, że wszyscy interesowali się tym, kogo komuna zamykała w więzieniach, komu odbierała życie?

Tylko na tyle, na ile propaganda tłumaczyła, że to dla dobra Polaków i ich bezpieczeństwa. Ale niektórzy, którzy aktywnie podtrzymywali sprawne funkcjonowanie tamtego państwa, oprzytomnieli. Z różnych powodów. Na skutek cudzych czy własnych doświadczeń stanęli w opozycji do władzy, inni praktycznie odeszli od polityki. 

Jeszcze inni uciekli z kraju a jeszcze, jeszcze inni do dzisiaj stosują metody stalinowskie by dojść do władzy.

Mimo, że minęło już prawie 70 lat.  

Ale to nie oni są potępiani. Nie ich szukają historycy obeznani w najbardziej szczegółowych smaczkach z przeszłości innych. Ba! Ci historycy często jako dowody potwierdzające czyjeś "fakty z przeszłości" przytaczają słowa esbeków czy zwykłych ówczesnych donosicieli i aparatczyków, którzy za możliwość wysłuchania mogliby oczernić każdego.

Takie to autorytety przynoszące prawdę.

Przed laty Wszechpolacy, którzy dostali od PiS swoje 5minut na szczycie władzy, do granic cierpliwości ludzkiej oczerniali Jacka Kuronia, choć żaden z nich nie poszedł siedzieć w imię obrony własnej prawdy. Od lat ta sama grupa zwolenników Prawdy i Pamięci obraża Wałęsę mimo tego, że to on był ikoną Solidarności a nie ci, którzy -by mu dołożyć- powołują się na czechosłowackich esbeków powołujących się na Kiszczaka.

Ci sami obsiedli teraz Baumana żądając by odebrano mu wszystko co osiągnął przez swoje życie, po aktywności politycznej, swoją pracą naukową.

Jacek Kuroń rozliczył się ze swojej młodości w książce, którą sam napisał. Jego późniejsza działalność i to, jak w podzięce za zdradę potraktowała go komuna wywołuje ciarki na plecach. Ale Sędziów Prawdy i Pamięci to już nie obchodzi.
Wałęsa ciągle przeżywa każde kolejne obgadywanie w internecie i w mediach, zapominając, że NIKT mu nie odbierze wartości jego nazwiska na świecie. No.. może tylko parę gejowatych w Nowym Jorku spróbuje, gdy tylko Wałęsa powie, że nie akceptuje pewnych zachowań.
Bauman rozsławił nasz kraj za granicą swoją wiedzą i tego też nie odbierze mu byle kibol wrzeszczący na Uniwersytecie, którego jedynym wkładem w rozwój Polski jest zdemolowanie stadionu by ktoś mógł go odbudować.

Do tej pory Polska nie rozliczyła komunistycznych zbrodniarzy, ale niektórzy chętnie rozliczają tych, którzy swoje grzechy z młodości odkupili działalnością opozycyjną. Do tej pory świetnie ma się Kiszczak, Jaruzelski, prokuratorzy, którzy z zapałem wspomagali ówczesną władzę tuszując zabijajanie czy okaleczanie ludzi w aresztach. Przykład Rokity sprzed kilku miesięcy pokazał, że ważniejsza dla dla Sędziów Prawdy i Pamięci jest czapka Rokity w Perudżi niż sprawa, która posadziła go na czołówkach mediów.

A była to sprawa człowieka, który zginął w czasie spotkania z peerelowską milicją i prokuratora, który tą sprawę prowadził.

Kto steruje tymi Sędziami Prawdy i Pamięci, że obrzucają błotem Baumana, Wałęsę, Kuronia, Rokitę i innych, nie dając im najmniejszej nadziei na wybaczenie błędów? Czyż nie ci sami, którzy doprowadzili do podziałów w Solidarności w latach 80-tych, skłócających działaczy między sobą? Czyż nie sami, którzy wypuszczali w latach 80-tych fałszywki by zrzucić z siebie odpowiedzialność za wyrzucenie tysięcy Żydów z Polski w latach 60tych obarczając za to wygnanie.. samych Żydów? Czyż nie ci sami, którzy dzisiaj oczerniają Polskę i Polaków poza granicami by ugrać na tym swoją nowoczesność i obycie.

Dziwicie się ludziom, którzy wierzyli stalinowskiej partii i robili wszystko co kazała? A lepsi jesteście?

Stoicie na straży Waszych polityków jak wściekłe psy. Bronicie ewidentnych głupot i skandalicznego zachowania swoich ulubionych polityków. Macie uzasadnienie na każdą, nawet najdurniejszą wypowiedź. A gdyby dać Wam oręż wybilibyście każdego, na którego wskazałby surowy palec politycznego przywódcy.

Skąd wiecie jak dzisiejszych polityków osądzi historia? Jak Was, za Waszą dzisiejszą lojalność?

Zastanówcie się.. tylko tyle proponuję, bo w otrzeźwienie nie wierzę. Wszak wygodniej krzyczeć i pokazywać palcem niż cokolwiek naprawiać.

Profesor Bauman nie oczekuje od nikogo słowa przepraszam. Powiedział, że bierze pełną odpowiedzialność za swoje zachowania z młodości. Rozejrzyjcie się kto żąda przeprosin.. czyż nie ci sami, którzy ciągle ich oczekują by pokazać jak podli i małostkowi są Polacy? Nie ci sami, którzy zgodnie z Waszym poglądem manipulują informacją, przekłamują, sieją propagandę? 

To dlaczego reagujecie histerycznie jak pacynki na każde ich żądanie?

Dziękuję za uwagę.

Bo Jezus był gender..

Magdalena Środa napisała list do Papieża Franciszka. Magdalena Środa prosi w nim o spotkanie. Magdalena Środa chce poinformować Papieża o bezprecedensowym ataku nienawiści kościoła na Środowisko Gender, które to środowisko wręcz epatuje miłością i uczuciami w kierunku katolickich sióstr i braci.

Magdalena Środa znowu zaistniała w mediach. Po ostatnich dość nieudanych akcjach feministek pod tytułem “Gdyby nie gender to Skłodowska Curie nie dostałaby Nobla..” ta niewątpliwie na dłużej przyniesie sławę jej inicjatorce. Niewątpliwie i Papież będzie zaskoczony przenikliwością Magdaleny, która oświeciła nas, że gender zapoczątkował Jezus. Prawdopodobnie dlatego, że podał rękę innej Magdalenie.. podał, a nie jak starożytnym zwyczajem bywało -rzucił w nią ręką.

Ale, jak wszyscy też wiemy, a co regularnie uświadamiają nam panie  feministki,  Jezus stał w zdecydowanej opozycji do kościoła katolickiego. Podobnie jak jego dzisiejszy przedstawiciel - Papież Franciszek. 

Razem z polskimi feministkami uda się Papieżowi uwalić Kościół. Polski Kościół także.

Ponieważ dzień bez kościoła jest dla pewnych środowisk dniem zmarnowanym, dlatego Polskę, a pewnie niedługo i świat, obiegła dramatyczna wiadomość: oto oświecone nauczycielki w miasteczkach i wsiach są zastraszane przez czarnokieckowych za to, że uczą zachowania wg gender. I gdy słuchają kazania w czasie niedzielnej mszy, to pot je oblewa ze strachu, że ten diabeł wcielony to właśnie one. Podobno księża nie ustępują i idą dalej.. do domów przerażonych nauczycielek, stukają w drzwi i straszą wiecznym potępieniem.

A one - zaszczute psychicznie, piszą listy do gazety i łkają: co robić, ach biada nam biada..

I Magdalena Środa musi interweniować w Watykanie.

Najpierw pomyślałam, że to głupie ponieważ Papież Franciszek to nie ksiądz Lemański, który siądzie z antyklerykałką i zacznie ujadać na instytucję, którą reprezentuje. A może jeszcze powie, że: tak Magda, w Polsce jak w Irlandii - no wiesz o czym mówię. O tym biskupie co się niestosownie zachował..

Ale potem pomyślałam, że Magdalena Środa jako etyk na pewno zabierze ze sobą swoje złote myśli, którymi obdarzała nas, katolików, przez ostatnie dwa lata, a które zapamiętamy na zawsze jako wyraz miłości i pojednania. Może weźmie ze sobą także kilka tekstów i zdjęć z Facebooka, które gościły na feministycznej stronie. Może też weźmie ze sobą co smaczniejsze wypowiedzi pewnego polityka, przy którym jej środowisko stało dzielnie w chwilach, gdy wyznawał katolikom bolesną prawdę o nich samych.

Na pewno Papież pochyli się nad nimi, na pewno zamyśli, na pewno pomodli.

Także za Magdę.

 Bo pewnie tego rozpaczliwie potrzebuje.


____________

Na ciąg dalszy, całkiem wesoły, zapraszam na Salon24 -tam też przeczytacie co sądzą czytelnicy o chęci nawiązania kontaktu ateistyczno-feministycznej etyczki ze całkiem katolickim Papieżem Franciszkiem :)



.

Nie lubię Cejrowskiego..


Nie lubię Cejrowskiego. Nie lubię nic co dotyczy Cejrowskiego. Ani jego poglądów, ani sposobu ubierania się, ani jego opowieści. I nieważne czy są to opowieści z podróży czy o jego martyrologii w czasie komunizmu.

Jest dla mnie postacią nieznośnie irytującą i zbędną.

Dlatego zdziwiłam się gdy Newsweek opublikował wywiad z Cejrowskim, w którym ten bosy skandalista mógł po raz kolejny rzucić bluzgami w innych ludzi. Tylko dlatego, że w łóżku nie robią tego co Cejrowski.

Oczywiście można jego skandaliczne wypowiedzi potraktować jako czysty biznes. Żyć trzeba, a i na homofobii można zrobić niezły biznes polityczny. Przykładem tego jest Palikot i.. Lis.

Dlaczego Lis?

Okazało się, że Cejrowski powiedział to co powiedział nie Lisowi tylko w jakimś radiu a to co trafiło do Newsweeka to, tak jakby przepisanie ze słuchu. Nie wiemy czy to ustawka i panowie się dogadali, żeby nie było, że razem kroją biznes na „pedałach” czy radio dogadało się z Lisem za plecami Cejrowskiego.

W sumie nieważne ponieważ Kampania Przeciw Homofobii złożyła donosik do prokuratury o MOŻLIWOŚCI popełnienia przestępstwa przez Cejrowskiego, co oznacza tylko tyle, że krzywdy zrobić mu nie da.

A dlaczego? Przypomnijcie sobie wszystkie MOŻLIWOŚCI jakimi zasypywał prokuraturę Koalicjant PiS pod postacią mecenasa Giertycha i co z tego wyszło.

Ale jest inny aspekt całej sprawy. O wiele bardziej niesmaczny niż głupoty, które wygaduje Cejrowski.

Powiedzcie mi, czy człowiek, który szanuje gejów i gejowe i podobno nie jest homofobem wykorzystuje homofobiczne treści by zwiększyć nakład swojego pisma?

Bo to się tak gryzie ze sobą, że aż trudno uwierzyć by sami zainteresowani i wiecznie obrażani przez homofobów tego nie zauważyli.  Aż trudno uwierzyć, że mniejszości seksualne, takie podobno wyszczekane i wykształcone nie widzą jak robi się z nich wała.

A może jest tak, że to niby walczące z homofobią środowisko pilnuje by temat nie zszedł z czołówek mediów ponieważ w ich interesie jest by utrzymać homofobiczną histerię? W końcu najwięcej dramatycznych historii słyszymy od homoseksualnych posłów czy polityków kochających homoseksualistów.. ale oni są „ustawieni” w życiu i nie ma dla nich znaczenia jakie skutki nakręcania histerii będą ponosić zwykli geje w zwykłych miastach, miasteczkach czy wsiach.

Może o to chodzi?

Przecież tyle będzie można ofiarom homofobii obiecać..

Cejrowski jaki jest każdy wie. Ale, że Lis propaguje jego homofobię, niby oburzając się i niby w imię walki o równość i szacunek dla mniejszości seksualnych -trochę zaczyna capić nieuczciwością.

Ktoś z Was domyśla się czym gwiazda mediów od kwestii „Co z tą Polską” kieruje się, wyszukując podstępnie teksty homofobów, by rzucić je na okładkę swojego tygodnika?








.

Przemilczane grzechy naszych rodziców..

Jest kilka rzeczy pewnych w naszych mediach, które poruszą opinię publiczną. To Katastrofa Smoleńska, pedofilia i aborcja. Regularnie któryś z tych tematów wraca na czołówki gazet. W zasadzie można rzec -na przemian.

Kilka tygodni temu abp Michalik napomknął o przyczynach pedofilii. Wskazał,  że całe zło ma źródło w rodzinie i propagandzie mającej przekonać dzieciaki, że seks to bułka z masłem i na jego niepożądane skutki najlepsza jest tabletka albo skrobaczka.

Jakaś niewiasta z dzieckiem tak poczuła się urażona słowami arcybiskupa, że pognała do sądu po zwrot czci i godności, a za nią murem stanęły szalone baby spod znaku feminizmu, które zadeklarowały poparcie dla niewiasty i zbierają podpisy po coś. Nie wiadomo po co.

Temat pedofilii, oprócz tego, że wszyscy nie mamy wątpliwości, iż haniebne jest wykorzystywanie seksualnie dzieci, ma jednak swoje drugie dno. To dno jest jak gleba, która daje początek temu, co na niej wyrośnie w przyszłości. O tym dnie próbują mówić ci, na których wylewa się pomyje z powodu przypadków pedofilii w ich środowisku. Jest to jedyna grupa, która tłumaczy się z własnych grzechów i jedyna, która musi się tłumaczyć ponieważ ani lekarze, ani nauczyciele ani prokuratorzy koloratek nie noszą.

Więc coraz bardziej odważnie, temat przyczyn pedofilii poruszają księża z nieznanych miast, na mało znanych portalach, a mimo to i tak węszący pedofilię dziennikarze wywęszą takiego nawet na końcu świata i nawet miesiąc później. A już tym bardziej gdy ksiądz się nie kaja, a nawet wręcz przeciwnie..

Ale po co ma się kajać skoro Episkopat Polski nabrał nawyku kajania się przed mediami?

Więc ksiądz ten, z miasta mało znanego, rozwinął to, za co kajał się abp Michalik i dołożył swoje by pokajać się mógł Episkopat. W obronie zbulwersowanych słowami księdza czytelników stanął nawet red. Terlikowski i Fronda, co nazwać można, nie dość, że cudownym przymierzem lewactwa z prawactwem, to jeszcze (i niestety) udowadnia, że o ile te dwa skrzydła nadają się do wzajemnego mordobicia, to już raczej nie do rządzenia. 

Ponieważ zakrzykują "niewygodne fakty"..

Więc rozwinę to, co zasugerował ksiądz Bochyński (bo o nim mowa) a czego nie rozwinęłam ostatnim razem, co wymaga wyjaśnienia a czego nie podjął żaden oświecony ekspert, których mamy przecież pod dostatkiem i na co dzień.

Ksiądz Bochyński sprawę postawił dość jasno. Jeżeli mówimy o małych dzieciach, które padają ofiarą zwyrodnialców- to wina jest ewidentnie po stronie rodziców. Za to, że nie reagują na zmianę zachowania dziecka, za to, że czasami przyzwalają na to, że współmałżonek rozładowuje napięcie seksualne na swoim potomstwie. Przesłanie słów księdza jest jasne: Dzieci są pod opieką rodziców i od nich powinny otrzymać pomoc.

 A co słyszymy w mediach? Że któreś było wykorzystywane przez kilka lat i nikt o tym nie wiedział..

Jak myślicie dlaczego?

Kilka lat temu bardzo głośna była Sprawa Josefa Fritzla. Nie muszę przypominać szczegółów, ale pewnie niewielu z Was wie, że przy tej okazji jedna z psychiatrów sądowych -Heidi Kastner napisała książkę opisującą jej doświadczenie zawodowe z austriackimi rodzinami i o tym jak lekko toleruje się pedofilię we współczesnych domach. Książka wywołała podobną biegunkę jak i u nas jakiekolwiek zasugerowanie, że są inne przyczyny pedofilii niż koloratka.

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego ofiary pedofilii zaczynają mówić po 20-30 latach o swoim koszmarze? Oczywiście pomijając starą śpiewkę, że bały się zakapować księdza?

Odpowiedź jest prosta: wykorzystywanie seksualne w domach nie było niczym sensacyjnym. Były molestowane matki, potem ich córki/synowie, przechodził zwyczaj z pokolenia na pokolenie. Dzieci nawet gdy się skarżyły, spotykały się z niechęcią rodziny. W czasach gdy chłop był na wagę złota, a rozwód stygmą na całe życie - przymykanie oczu na seksualne fantazje małżonka było koniecznością. W czasach gdy mężczyzna pracował a kobieta zajmowała się domem, decyzja o urządzeniu skandalu była przede wszystkim wydaniem wyroku na ofiary a nie na oprawcę.

Takie były czasy. Oczywiście nie było to nagminne, ale miało miejsce czego dowodem są dzisiejsi dorośli już ludzie, mówiący o swoich przeżyciach z dzieciństwa. I nie ma tutaj znaczenia czy łapy wyciągnął ksiądz, ojciec czy sąsiad. We wszystkich przypadkach mamy do czynienia z milczeniem dzieci, ich samotnością i brakiem pomocy ze strony rodziców.

Ale jest jeszcze jedna rzecz, o której wspomniał ksiądz Bochyński. Już nawet nie wspomnę dzieci prostytuujących się za narkotyki, kromkę chleba czy kasę na coś fajnego. Wspomniana Dominikana jest tak klasycznym przypadkiem wykorzystywania dzieci do najczarniejszej roboty, że trudno uwierzyć w zdziwienie i szok Oświeconości.

Ksiądz wspomniał też o starszych dzieciach, o tych, które szukają bliskości mężczyzny z różnych powodów. Także świadomie. I może pomyślicie teraz, że dziesięcio- jedenastolatek nie pcha się nikomu do łóżka, to ja Wam powiem, że czasem to się zdarza. Sama byłam świadkiem gdy z sanatorium dziecięcego odesłano karnie 10-latka za to, że w nocy pakował się starszym chłopcom do łóżka i to bynajmniej nie po to, by pogadać.

To się zdarza. Podobnie jak i zdarzają się mamusie, które pędzą dzieciaka na plebanię wiedząc, że coś wisi w powietrzu, ale mając nadzieję, że gdy sprawa się rypnie, wpadnie stały grosz jako zadośćuczynienie.

Oczywiście to nie tłumaczy dorosłych ludzi, którzy wykorzystują takie sytuacje i zaspokajają kosztem dzieci własne hucie. Dziecko to rzecz święta i każdy, kto nadużyje przemocy wobec niego powinien być przeklęty. Ale nie zapominajmy też ostatnich słów księdza Bochyńskiego z wywiadu: Księży jest tylko iluś na świecie, ale mężczyzn na świecie jest ileś tysięcy razy więcej. I te ileś tysięcy zachowuje się różnie.

Ile osób jeszcze nie powiedziało o swoim nieszczęściu, tylko dlatego, że do tej pory nie pogodziły się z tym, że straciły dziewictwo z rąk rodziców albo obcych za cichą zgodą rodziców? Myślicie, że łatwo się pogodzić z taką zdradą? Myślicie, że łatwo mówić chłopakowi o wstydzie i upokorzeniu jakiego doznał gdy ojciec wykorzystywał jego strach i bezsilność?

Ale w końcu nie chodzi o to rozwiązać problem pedofilii, dotrzeć do źródeł i zacząć temu zaradzać.. chodzi o to tylko by ganiać księdza. Jak śpiewał kiedyś polski boysband: nie chodzi o to by złapać króliczka - tylko gonić go.

Nieprawdaż święta Oświeconości? 

 

Komentarze: Salon24 i Newsweek



 
.

Słowa

Słowa ranią albo zabijają. Słowa są bronią, która potrafi życie zamienić w piekło. Słowa są tym samym co ubranie, choć nie maskują tak dobrze niedoskonałości jak szata. Słowa są dźwiękiem, który raz wydany zaczyna swoje niezależne życie.

Ale zawsze wracają do tego, który je wypowiedział.

Pod różną postacią.

Od kilku dni słowa stały się powodem dziwnych wydarzeń. Albo znana postać -znana z działalności charytatywnej- przełącza się na działalność polityczną zaczynając grzebać swój dorobek. Albo inna znana postać mówi to co mówi, a potem mówi, że staje się korespondentem wojny narodowej.

W obu przypadkach mamy do czynienia z jakimiś niezrozumiałymi okolicznościami, które spowodowały ciąg zdarzeń.

Jurek Owsiak, z niewiadomych powodów już od roku prowadzi działalność polityczną: a to żre się z Terlikowskim na korytarzu, a to klnie na blogu mówiąc politykowi, żeby zostawił wszystkich w spokoju, bo on to mówi prawie w imieniu wszystkich Polaków. Potem tłumaczy, że na prywatnym blogu ma prawo do wyrażania ekspresji i nikomu nic do tego.

Wyobraźmy sobie inne znane postacie zajmujące się pomaganiem (np. Janina Ochojska i Anna Dymna), które na swoich profilach robią to co Owsiak.

Nawet nie jesteście w stanie sobie tego wyobrazić? 

Ja też.  

Bo to nie ten poziom, nie ta półka, nie ta kultura. Bo na pewno jedna i druga z Pań nie miałyby problemu z zejściem do poziomu Owsiaka, ale Owsiakowi, prywatnie -jak widać- trudno utrzymać wysoki poziom obu Pań..

Nie tak dawno człowiek, któremu o wiele lżej prowadzi się działalność pomocową niż wymienionym, zaskoczył nas szantażem, że przestanie pomagać bo jakiś lekarz gdzieś nawalił.

Słowa, które grzebią całkowicie wiarygodność.

Jurek Owsiak zapomniał, że rozpoczął pracę z puszką w ręce a ludzie powierzają mu pieniądze. Tej pracy nie kończy się obrażając na cały świat i nikogo z nas, w tej sytuacji, nie obchodzi, że lekarz zawalił- ponieważ Owsiak jest od zaopatrywania szpitali w sprzęt a od dyscyplinowania lekarzy jest sąd i środowisko lekarskie.

Słowo raz powiedziane zawsze wraca -pod różną postacią. Często także niszcząc aureolę świętości.
_______

Przedwczoraj podobno jakiś prawak polał czymś brunatnym znanego szołmena. Dowiedzieliśmy się o tym z bloga innego szołmena zwanego żartobliwie dziennikarzem obiektywnym. Dwa słowa miały jasno wskazać winnego ataku na Kubę Wojewódzkiego: prawa i brunatna.

Dwa słowa, które z jednej strony miały być kolejną odsłoną wyimaginowanej wojny prawicy ze wszystkim. Bo w polskich mediach prawa+ brunatna = faszyzm.

Czyż nie?

Ale mimo grozy sytuacji i jawnej prowokacji ze strony dziennikarza i celebryty i tak pojawiły się śmiechy. Bo czy człowiek polany czymś żrącym idzie do mediów z oświadczeniem kto to zrobił mimo tego, że policja prosi o pomoc w poszukiwaniach tego, który to zrobił?

Czy człowiek polany czymś brunatnym nie zostaje w szpitalu by lekarze sprawdzili dokładnie co to takiego? Czy człowiek tak doświadczony nie informuje swoich fanów jak się czuje?

Jak mówiłam na Twitterze: szacunek dla chorego nie przejawia się w informacjach co ludzie gadają o chorobie, ale w rzetelnych informacjach o stanie zdrowia chorego.

Niby nic, a jednak wiele mówi przypadek Wojewódzkiego. Są groźby: jak cię złapię to zobaczysz, robienie z siebie męczennika jakiejś wojny..

A to dzisiaj właśnie dowiedzieliśmy się, że ten atakujący to raczej nie moher ponieważ nie dość, że jakieś wypasione laczki miał, to jeszcze nie był zamaskowany tylko bezczelnie się odsłonił, że jednak nic nie gadał tylko wyciągnął coś, co raczej było gazem i dał celebrycie z odległości..

Mnie osobiście obojętny jest los Wojewódzkiego. Od czasu afery z Ukrainką na kolanach, przestał być moim ulubionym celebrytą. Bo to też była chyba ustawka: wszak Kuba dostał za aferę nowy program a jego kolega, mniej winny, wyleciał na pysk z roboty.

Taka sytuacja.

Ale zastanawiam się do czego mogły doprowadzić kolejne słowa o “atakującej prawicy”?

Przecież to bezprecedensowe podpalanie kraju przez autorytety medialne. To prowokowanie do agresji.. I okaże się, że w przyszłości, gdy NAPRAWDĘ jakaś prawa/lewa zaatakuje lewą/prawą, nikt z nas nie zwróci na to uwagi.

Aż poleje się krew.





.

Niedopowiedzenie abp Michalika

Wczoraj się działo. Zewsząd było słychać płacz, szloch, trzask rwanych szat. Olabogi, skandal i jak tak można. Polska zadrżała pod wpływem słów abp Michalika, który capnięty na korytarzu w Episkopacie zasugerował gdzie pedofilia ma swoje źródło.

Nie w kościele.

Wybuchł skandal na miarę afery Watergate a może jeszcze innej. Większej. Oświeceni z lewa załamali ręce: Przecież to wina kościoła! Jak on mógł! Ci z prawej, mniej oświeceni wgapiali się w tłita redaktora Terlikowskiego i już sami nie wiedzieli co mają robić. Płakać, szlochać, rwać szaty?

O co poszło?

Abp Michalik w swojej nieświadomości, a może nieświadomości, że media są nieświadome przyczyn wszelkich patologii, wypowiedział zdanie, które uszarpane przy końcu zabrzmiało, jak obwinianie dziecka o to, że pedofil je skrzywdził.

Gdyby wysłuchać całą wypowiedź abp Michalika sprawa byłaby jasna, ale na wszelki wypadek pojawiały się szczątki by czynić sytuację bardziej dramatyczną. Co najciekawsze, chyba pierwszy raz, żadne media nie dysponowały gadającą twarzą księdza- tylko jego głosem. Ale mimo całego zamętu, arcybiskup spotkał się później z dziennikarzami i przeprosił.

Chociaż ja nie wiem za co.

Nie od dzisiaj wiadomo, że rodzina jest tym co ma dziecku dać wszystko co najlepsze. By nabrało na tyle pewności siebie by móc rozpocząć samodzielne życie w przyszłości. Rodzice są po to by dzieciaka trzymać na kolanach, otaczać czułymi gestami, uczyć relacji społecznych, pokazywać, że problemy są po to by je rozwiązywać i pokazywać jak je rozwiązywać.

Reakcje dzieciaka są naturalne, spontaniczne i odzwierciedlają jego bieżące potrzeby. Jeżeli pcha się na kolana to znaczy, że jest niewystarczająco pewny siebie i czas otoczyć go ciepłem ramion. Jeżeli płacze to jest mu źle i nieważne z jakiego powodu. Rodzic wie co ma zrobić: ma przytulić i pocieszyć.

Tak jest w idealnych relacjach dziecko - rodzic.

Ale niestety idealnych rodzin jest mało, nieidealnych jest zdecydowanie więcej. Domy serwują piekiełko emocjonalne, obdzierają dzieci z miłości, wiary w ludzi, z poczucia bezpieczeństwa i zostawiają je z niezaspokojonymi potrzebami emocjonalnymi.

Konsekwencje takich złych domów widzimy na co dzień. Dzieciaki uciekające z domu, łaszące się do każdego, kto tylko obieca trochę miłości albo -co najgorsze- przypomina rodzica potwora, toksycznego rodzica, który trzymał dzieciaka na emocjonalnym głodzie miłości doprowadzając go do patologii emocjonalnego uzależnienia od siebie.

Potem mamy historie o młodych dziewczynach, które wpadają w łapy pierwszego lepszego drania bo przytulił.. zanim zgwałcił. Mamy historie dzieci padających ofiarami dorosłych zwyrodnialców tylko dlatego, że zwyrodnialec najpierw przytulił..

Słyszymy historie o chłopakach, którzy wyzwoleni spod tyranii ojców despotów, wpadają w łapy pierwszego lepszego innego faceta, który ofiaruje im miłość- tą, której nie dał ojciec. Słyszymy też (analogicznie) o dziewczynach, które stłamszone przez własne matki szukają instynktownie skradzionych im emocji, których nie zasmakowały tam gdzie powinny. 

Rodzą się kolejne problemy: utracone poczucie tożsamości, które, jeżeli nie przyjdzie otrzeźwienie, wikła młodych ludzi w niechciane związki i niechciane relacje z partnerami. Tylko dlatego, że w przeszłości w gnieździe rodzinnym był syf.

Bo nikt z Was nie zaprzeczy, że to co mieliśmy w domu kształtuje naszą przyszłość. I czy Wam się to podoba czy nie- źródłem wszystkich naszych problemów ze sobą, jest nasz dom rodzinny.

Abp Michalik nie powiedział nic o czym nie wie psycholog, pedagog czy każdy pracujący z dziećmi (nie dotyczy Super Niani). Ale problem z wypowiedzią arcybiskupa dotyczy tylko i wyłącznie tego, że wypowiedział je człowiek w koloratce. Bo jakże inaczej podchodzą Święci Oświeceni do tematu pedofilii gdy mówi o niej Dawkins czy jakiś polski Super Trans, nie wspominając już o Danielu Cohn-Bendit? 

Czy ktokolwiek z nas słyszał ostre słowa pod adresem tej trójki? Książki tego ostatniego Wydawnictwo Krytyki Politycznej ma nawet na swoich półkach.

A cóż oni mówią?

Jeden, że pedofilia to orientacja jak każda inna, drugi, że to ekscytujące, a trzeci nawet książki pisał o tym jak to fajnie gdy kilkulatka się rozbiera.

Nie słyszę potępienia, ani wysypu artów o tym co się dzieje w rodzinach, w których matka podsuwa dzieciaka do łóżka ojcu by nie odszedł do innej baby. Nie słyszę żadnego eksperta od “tych spraw”, który powiedziałby cokolwiek o dziewczynkach, które doświadczają represji ze strony matki ponieważ poskarżyły się, że tata przychodzi do pokoju w nocy.

I bynajmniej nie piszę teraz o rodzinach,w których na stole stoi wóda.

Czy słyszymy o tym, dlaczego tyle afer z udziałem Kościoła było w USA? Czy ktoś mówi, że w większości wykorzystywane były czarne dzieci z biednych murzyńskich rodzin? Że rodzice wysyłali do księdza “na służbę” mimo ryzyka, ponieważ to była jedyna szansa by maluch odbił się od czarnego dna rasistowskiej Ameryki?

Wiecie dlaczego o tym nie wiecie?

Bo ci eksperci goowno wiedzą. Dla nich pedofilia jest tylko narzędziem, którym można walić w Kościół. 

I to wszystko. 
_________
Kilka miesięcy temu, były minister sprawiedliwości zaproponował by typy odsiadujące wyroki za pedofilię trafiły pod kontrolę psychiatryczną. Pamiętacie co się wtedy działo, pamiętacie na pewno o prawach człowieka na które powoływało się lewactwo.

Gdyby tamten minister zaznaczył, że dotyczy to tylko księży- dzisiaj byłby i ministrem i byłby na sztandarach Walczącej Oświeconości.

Potępili go ci sami ludzie,którzy tak walczą z pedofilią.. Ci sami, którzy wycierają sobie wykorzystanymi dzieciakami swoje gęby.. ci sami, którzy za cel założyli sobie powtarzać nam przed snem, że każdy ksiądz to pedofil.



Na Salon24 dyskusja o pedofilii

Na Newsweek jatka na autorce arta :)  

Namiastka tego co działo się zanim wkroczyła moderacja portalu: TU :))




.

Aborcja

Właśnie przerobiliśmy kolejną szopkę pod tytułem kto chce większego dobra dla polskich dzieci. Oczywiście tych, które dopiero zasilą szeregi obywateli z przypisanym peselem. Szopka miała miejsce w Sejmie i przez krótki okres czasu obserwowały ją także dzieci. Dzieci popatrzyły i wyszły - co daje jasny sygnał, co dzieci myślą o posłach i poziomie sejmowej debaty.

Ale kto by się przejmował opinią dzieci..

Nie będę streszczać tego co niosły wojownicze okrzyki z mównicy sejmowej. Nie będę przypominać o ciemnogrodzie, katotalibanie i średniowiecznej inkwizycji, do której nawiązywało lewactwo, ani do argumentów prawactwa o tym, że każde dziecko ma prawo do życia a państwo powinno.. 

Przecież wszyscy wiemy co państwo powinno, ale od prawie ćwierć wieku żaden rząd (a były już wszystkie) jakoś nie zajmował się powinnościami państwa wobec obywateli.

A tym bardziej dzieci.

Wiemy też, że kompromis w sprawie aborcji osiągnięty lata temu zostaje systematycznie podważany przez lewactwo, które w czasie gdy rządziło -kompromisu nie ruszało (z obawy przed katolami), a gdy jest w opozycji ostrzy pazurki na katoli. Wiemy też, że kompromisu w sprawie aborcji nie ruszało prawactwo w czasie dwuletnich rządów, ale za to w opozycji, ostrzy sobie pazurki na Tuska (nie wiedzieć czemu), a nie na lewactwo.

Wszak na brzuchu kobiety chce zbić polityczne zyski i prawa i lewa strona. Prawa raczej z dobrych pobudek - lewa raczej z niedobrych pobudek, co udowodnił niedawno wyrok sądu w sprawie: posłanka Nowicka (za aborcją) kontra Joanna Najfeld (przeciw aborcji).

Jestem przeciwnikiem aborcji co wcale nie oznacza, że chcę zaostrzać przepisy regulujące prawnie w jakich okolicznościach można jej dokonać. Aborcja jest sytuacją nie do po zazdroszczenia dla kobiety - choć są takie, dla których jest równoznaczna z wydaleniem strawionego pokarmu.

Ale nie możemy zapominać, że to czy kobieta chce mieć dziecko czy nie, jest tylko i wyłącznie jej wyborem, a nie może być odgórnym nakazem czy zakazem. Jeżeli kobieta nie będzie chciała mieć dziecka niepełnosprawnego (bo o nim była dzisiaj mowa) to uwierzcie mi znajdzie sposób by się go pozbyć, w najlepszym wypadku urodzi i podrzuci do “okna życia”. Ale jeżeli będzie chciała mieć niepełnosprawne dziecko, to je urodzi i wychowa i da mu wszystko co najlepsze. 

Bo nie od ustawy zależy jak matka traktuje swoje dziecko. Są kobiety, które rodzą dziecko z gwałtu i kochają je nad życie, podobnie jak są kobiety, które rodzą z miłości do partnera, a potem całe życie trują dzieciaka jadem swojej nienawiści.

Obecna ustawa, ten zgniły kompromis, który tak nielubiany jest przez lewactwo i gryzie po sumieniu prawactwo, jest wolnym wyborem dla kobiety. Bo wiadomość o tym, że dziecko będzie niepełnosprawne jest szokiem, podobnie jak informacja o tym, że w wyniku gwałtu pojawiła się ciąża.

Ale jest wystarczająco dużo czasu by emocje opadły i kobieta podjęła decyzję zgodną z jej sumieniem, jej stanem psychicznym i jej świadomością, że jest albo nie jest gotowa do pełnienia obowiązków rodzicielskich tak jak należy.

O ile w przypadku gwałtu nie ma zbyt dużo dyskusji co do losu dziecka, tym bardziej gdy był to gwałt brutalny - o tyle w przypadku dziecka niepełnosprawnego jest.

Ponieważ świat zaczyna dziwnie definiować niepełnosprawność, a przykłady krajów, które bardzo lekko podchodzą do aborcji pokazują -o czym mówiła pani Kaja Godek- że wygląd dziecka zaczyna denerwować przyszłych rodziców. Nie wiem czy mówiła też o tym, że ostatnio nawet płeć dziecka staje się dla niektórych rodziców powodem do dylematów “usunąć czy nie”. 

I usuwają.

Gdy będziecie też martwić się o los kobiety i jej niepełnosprawnego dziecka, nie zapominajcie, że często takie matki spotyka dodatkowa “kara”. Partnerzy/mężowie nie zawsze wytrzymują presję nowej sytuacji i zostawiają matkę i dziecko, szukając bardziej idealnej rzeczywistości.

Nie pomyśleliście co wtedy?

Bo jak działa to państwo wiemy wszyscy. Gęba pełna frazesów, a gdy przychodzi do rządzenia to woda w ustach. 




.

Homolobby


To się porobiło. Papież w samolocie do Rzymu powiedział, że czas zaakceptować gejów w Kościele. Dotyczyły te słowa dość nieudanej próby wycięcia lobby homoseksualnego z Kościoła poprzez zakaz wstępowania gejów w stan kapłański. Takie podejście nie rozwiązało jednak problemu ponieważ nowo wstępujący w szeregi księża nie mieli nic wspólnego ze skandalami seksualnymi z odległych lat, które to były udziałem ludzi już pełniących posługi kapłańskie.

Więc nowy Papież - uzbrojony w dokumenty i zeznania potwierdzone przez najwyższych urzędników kościelnych,które dostał od Benedykta XVI -zdał sobie pewnie sprawę, że zakaz nie rozwiązał problemu, a może jeszcze bardziej go zaognił.

Papież wypowiedział słowa, które jakoś umknęły mediom, ale które chwyciły temat homo jak łyk świeżego powietrza. Od rana czytamy komentarze, że papież zaakceptował homoseksualne zachowania i pewnie przyklaśnie rozwiązaniom prawnym, o które bije się..

Kto?

Homoseksualne lobby.

A przecież wspomniane lobby jest, według Franciszka, problemem, z którym "trzeba coś zrobić".

Tam gdzie coś ociera się o “moralność” i towarzyszy temu pojęcie “zakazane” jest szerokie pole dla różnego rodzaju pijawek, które żyją z szantażu. Lobby działa dla swojego interesu i niekoniecznie musi akceptować zachowania, które przynoszą mu zysk. Ale kasa to kasa więc trzymanie na muszce jednego z drugim, daje lobbującym możliwości spokojnej egzystencji na całe życie ponieważ w sytuacji księży, samo pomyślenie o "wacku" jest grzeszne (a co dopiero machanie nim).

W Polsce komunistycznej właśnie tak szantażowano księży. Gdy któryś zdemaskował się ze swoimi skłonnościami -nie dość, że do seksu to jeszcze do seksu homo -miał zagwarantowaną esbecję na głowie, a esbecja dzięki szantażowi nie dość, że poznawała szczegóły z życia innych księży, to jeszcze dostawała premie za dobrze wykonaną pracę.

Intratna robota.

Lobby homoseksualne w Watykanie, o którym się cicho mówiło, o którym wspomniał nowy Papież ma/miało pewnie niezłe zyski z zakorzenienia się w miejscu gdzie kobiety nie zobaczysz. Tu już nie jest mowa o bzykaniu się kapłanów między sobą, ale o dzieleniu zyskami z informacji o takich praktykach. To także tuszowanie spraw pedofilskich i pilnowanie by nie ujrzały światła dziennego, co spowodowałoby, że kapłan, który dostarczał zysków mógłby pożegnać się z plebanią - a to zakłóciłoby finansową stabilność lobby.

Chyba nie myślicie, że ktoś kto wie, że ksiądz dokonuje czynów lubieżnych na innych osobach, milczy dlatego, że boi się zemsty Pana Boga. Te sprawy wychodzą na jaw zazwyczaj wtedy, gdy albo ksiądz jest już nieprzydatny, albo się stawia i grozi, że nie będzie płacił za milczenie.

Tak to działa.

I z tym należy "coś zrobić".

Nie da się zapomnieć o krzywdach wyrządzonych dzieciom przez księży. I teraz jest czas by skandale w Kościele rozliczyć, sprawców ukarać, ofiary przeprosić a potem wybaczyć sprawcom jeżeli żałują. Ale przede wszystkim należy odciąć wszystkie wentyle, które dają homoseksualnemu lobby możliwości życia kosztem gejów i tego co na każdego księdza-geja "mają”.

Deklaracja by nie odrzucać kapłanów gejów może być pierwszym krokiem do oczyszczania Watykanu z wszelkiej zgnilizny. Trudno mieć na muszce księdza-geja skoro jego orientacja nie będzie naganna w oczach zwierzchników. Ale papież powiedział też, że mówimy o akceptacji gejów unikających aktywności seksualnej. 

Bo tak naprawdę nie ma znaczenia czy ksiądz jest gejem czy heterykiem. Ważne czy potrafi panować nad swoimi chuciami. Wszak nie po to wstąpił w stan kapłański by rozładowywać swoje zwierzęce popędy, ale by medytować.

A przecież medytacji i aktywnego życia seksualnego nie da się pogodzić.






.

O blokadzie stron porno słów kilka..

Kilka miesięcy temu minister Gowin zaproponował środki ostrożnościowe wobec osób, które trafiły do więzienia za czyny pedofilskie a mają wkrótce wyjść na wolność. Kilka dni temu premier Wielkiej Brytanii poinformował o zablokowaniu stron pornograficznych w necie. 

Zapytacie co ma jedno wspólnego z drugim?

Powiem Wam, że bardzo dużo. Raz, że porno i pedofilia to rodzina. Dwa, że argumenty w obu sprawach, przynajmniej na gruncie polskim były takie same: “A co będzie gdy..”

Gdy minister Gowin wyjaśnił co mają wnieść nowe przepisy i obserwacja psychiatryczna skazanych za pedofilię pomoże ustalić czy są jeszcze zagrożeniem, wysypała się gromada lewackich karnistów, publicystów i blogerów pytająca a co będzie gdy zwykłego człowieka zamknie się w psychiatryku za poglądy polityczne?

Rozumiem obawy lewaków - to domena komuny wsadzać ludzi do ośrodków odosobnienia za krytykę władzy. Ale cała gromada lewackich ekspertów nie zastanowiła się nad dziećmi, które narażone będą znowu na niebezpieczeństwo tylko bełkotała coś o prawach człowieka.

A pedofil to zwierzę a nie człowiek.

Podobny wylew strachów nastąpił po deklaracji premiera Camerona, który zapowiedział, że nie cofnie się przed zablokowaniem stron porno w internecie na terenie swojego kraju. Trudno nie przyznać mu racji: strony porno są zagrożeniem dla bezpieczeństwa obywateli. Jeżeli ktoś nie chce w to wierzyć to jego sprawa, ale nie zmieni faktu, że napatrzy się jeden z drugim na fotki czy filmy porno i rusza na miasto szukać uciech.

Tych uciech dostarczy mu przypadkowa kobieta albo dziecko.

Minister Marek Biernacki także zapowiedział, że sprawdzi na ile brytyjskie rozwiązania sprawdzą się w polskich realiach. Zaczęła się awantura o wolność w necie i takie tam pitu pitu. Jakiś obrońca wolności wyśpiewał “Dzisiaj blokujemy pornografię, jutro terrorystów, a pojutrze Snowdena albo Pussy Riot”.

Oczywiście nie widzę nic złego w blokowaniu terrorystów ani wściekłych i śmiesznych bab z Pussy Riot, a strony gdzie poczytam rewelacje Snowdena niech ta mądrala mi pokaże.

Zapowiedź Marka Biernackiego i reakcja na nią powinna już wzbudzić czujność. Poseł Biedroń wykrzyczał dzisiaj na Twitterze “Kiedy szariat?”. Tak jakby jedno z drugim miało coś wspólnego.

Ale to oznacza, że blokada stron porno podcięłaby podstawy istnienia sfery w wirtualnej przestrzeni, o której wielkości być może jeszcze nasze służby nie wiedzą.








Bo bez wiary w sercu ani rusz..

Wczoraj przeżywaliśmy dwa wydarzenia. Jedno, to okrzyknięte mianem "big" wyczekiwanie kiedy i jaką płeć sprezentuje Brytyjczykom kandydatka do miana "Królowej Matki". Drugie, to wizyta Papieża Franciszka w Rio z okazji rozpoczynających się Światowych Dni Młodzieży.

O ile Katarzyna trzymała nas w napięciu tylko kilkanaście godzin, o tyle emocje związane z ŚDM będą towarzyszyć nam przez następne kilka dni.

Światowy Dzień Młodzieży to inicjatywa śp.Jana Pawła II mająca na celu wspólną modlitwę, spotkania z młodzieżą a przede wszystkim ewangelizację. Pokazanie, że wiara nie jest jakąś przestarzałą pozostałością po wiekach ciemnych, ale sposobem na życie. I nie oszukujmy się, w dzisiejszych czasach jest jedyną sensowną alternatywą dla młodego pokolenia.

A wybór jest bardzo prosty: życie bez wiary albo życie z wiarą. Życie w pogoni za uciechami rujnującymi niejednokrotnie egzystencję, albo życie spokojne nie dręczone nudą zmuszającą do szukania ryzykownych uciech.

Dla młodych ludzi bunt i walka w pewnym wieku jest podstawą wyrażania opinii o otaczającym świecie. Oczywiście z radykalnych form ekspresji się wyrasta (chociaż nie każdy) i wtedy przychodzi czas na wyznaczenie dalszej drogi poprzez ustalenie norm jakie będą regulować relacje z otoczeniem. Czy podstawą będzie pomoc innym czy może wykorzystywanie innych. Czy empatia pozwoli nam podać rękę człowiekowi upadłemu czy może wysoko podniesiona głowa spowoduje, że nie zauważymy go i jeszcze podepczemy.

W tym złym świecie wiara ratuje życie. Ale czasami codzienne rozmowy z Bogiem, medytacje czy jak to sobie nazwiecie, nie rozwiązują problemów. Takie spotkania jak to rozpoczynające się w Rio jest niczym akumulator ładujący baterię. Taka wielka katecheza, mająca odpowiedzieć na pytanie "Jak żyć by nie zwariować". Wielkie spotkanie młodych ludzi, którzy zjeżdżają z całego świata by móc spędzić kilka dni na modlitwie, słuchaniu kazań i zapoznawaniu się z Ewangelią.

Ich ilość jest tak imponująca, że naprawdę trudno uwierzyć w schyłek wiary wśród młodych ludzi.

W tym roku ŚDM będzie przewodził papież Franciszek, który już w chwili objęcia swoją opieką Stolicy Apostolskiej stał się wielkim autorytetem dla wierzących i niewierzących.

Z czego mogłoby to wynikać?

Może także ze zmęczenia “ewangelizacją” jakiej dostarczali nam w ostatnim roku wszelkiej maści antyklerykałowie i ludzie "oświeceni". O ile dla wierzących ich "nawracanie" mogło być irytujące o tyle -dla ludzi niewierzących- wręcz nużące.

Najbliższe dni pokażą jak silna jest wspólnota chrześcijańska. Pokaże to ilość pielgrzymów i -co jest nowością- udział internautów w ŚDM poprzez platformę Twittera. Bo czy to komuś się podoba czy też nie - Kościół w swoich wartościach zapisanych w Biblii jest niezmiennie stały. A w formach przekazu tych wartości - tak samo nowoczesny jak nowoczesny staje się świat :)  



.

Rzeź

Ostatnio prawie nie zaglądam do polskich mediów. Na pewno zdajecie sobie sprawę dlaczego, a i przyznacie mi rację, że nasze rodzime media stały się prymitywną wyszukiwarką pseudoafer, które mają zagwarantować im klikalność i przetrwanie. 

Niedawno przerobiliśmy aferę związaną z głosowaniem w sprawie uboju rytualnego wraz z upamiętnieniem tzw. rzezi wołyńskiej. Niezależnie od braku wyczucia by łączyć głosowanie w Sejmie obu “zdarzeń” tego samego dnia - jedno musimy przyznać: łączy je słowo “rzeź”.

I jak to zwykle bywa, gdy w takie słowo mieszają się media dochodzi do nagłaśniania innych zdarzeń, mało ważnych, ale świadczących o paranoi i mediów i polityków.

Rzeź wołyńska doczekała się rekonstrukcji na wolnym powietrzu. Osobiście nie pochwalam tego i nie uważam za słuszne żeby inscenizacja takiego mordu miała być przedmiotem uwagi gapiów z hamburgerami w łapskach i w atmosferze pikniku. Są pewne zdarzenia z czasów wojny, które nie dotyczą bohaterskich walk w pełnym rynsztunku, tylko trą niemiłosiernie, do krwi, o ludzką bezsilność, strach i rozpacz. Oglądanie tego w słoneczne popołudnie, nawet ku chwale pomordowanych, staje się jakąś tragifarsą, a na pewno organizatorzy nie chcieli takiego efektu.

Media także dołączyły do krytyki i myślę tutaj o jednej gazecie, której dziennikarze sami już nie wiedzą co piszą, ale mają wielkie ambicje by coś pisać. Gazeta Wyborcza, jak zawsze mająca pod ręką ekspertów wypowiadających się na KAŻDY temat, nie zostawiła suchej nitki na rekonstrukcji “rzezi wołyńskiej” chociaż ja pamiętam, że jeszcze kilka miesięcy temu okrzyknęła jakiś thriller “Pokłosie” prawie mianem dzieła sztuki filmowej i analizowała tygodniami wszystkie aspekty jakie pojawiły się w tym filmie.

A podobno siekiery też tam latały w powietrzu i po głowach.

Jak zawsze okazuje się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Albo jeszcze lepiej: “Gdy MY coś tam coś tam -to ok. Gdy ONI -to mamy Wielkie Halo”.

Ale jesteśmy już chyba przyzwyczajeni do tego, że niektóre opiniotwórcze media mają nie tyle dostarczać informacji co nakręcać dezinformację.

“Rzeź”, która była najczęściej wymienianym słowem w ostatnich dwóch tygodniach dotyczyła także zwierząt zabijanych bez ogłuszania. Nad zwierzakami łzy wylewali publicyści i politycy. Nie zwróciłabym na to uwagi ponieważ przed wyborami los każdej bożej istoty jest bliski sercu politykom, ale łzy wylał także szef lewicy. Wylali także rzeźnicy grążąc państwu polskiemu sądem.

I to mnie wkurzyło.

W 2002 roku Sejm przyjął ustawę o zakazie uboju zwierzaków bez ogłuszania. Ustawa miała się dobrze aż do roku 2004 gdy wyszło Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które złamało założenia ustawy i pozwoliło na zarzynanie zwierza bez ogłuszania w przypadku uboju rytualnego. Nie muszę Wam przypominać, kto wtedy rządził Najjaśniejszą Rzeczpospolitą i jak w tym kontekście brzmią słowa:  Żydzi skarżą się do Brukseli ws. uboju rytualnego. A do kogo mają poskarżyć się zwierzęta?

Szkoda, że takie przemyślenia nie dopadły szefa SLD w 2004 roku.

A jeżeli chodzi o przedstawicieli społeczności żydowskiej.. podobno rabin groził, że sobie pójdzie precz. Podobno aż został “wezwany” na dywanik polski ambasador. Podobno empatia dla zwierząt dostała nazwę antysemityzmu. Podobno w Europie słychać reakcje na decyzję Sejmu, która mieści się w słowach “szok” i “wstrząs”..

To może zrobić tak jak w Niemczech?

Tam można z przyczyn religijnych zatłuc zwierzaka na żywca. Więc dlaczego niemieccy Żydzi i muzułmanie wolą importować mięso niż cisnąć to ubite w swoim kraju? 

Chodzi o kasę i wygodę.

Niemcy obwarowali możliwość szechity tak rygorystycznymi przepisami, że od razu jeść się odechciewa. Wnioskodawcy muszą m.in. uzasadnić i udowodnić, że ich religia nakazuje obowiązkowy ubój rytualny. Ponadto, przewidziane jest, że tylko specjaliści powinni zabijać zwierzęta a ubój jest monitorowany przez władze weterynaryjne. 

Biurokratyczna droga przez mękę.

Więc po co się męczyć, skoro można sprowadzić mięso z Polski? Tanio, żaden weterynarz nie zawraca sobie głowy kontrolą nad humanitarnym zabijaniem.. potrzebny jest tylko odpowiedni facet z nożem wystarczająco wkurzony na świat, by "sumiennie" zarżnąć zwierzę.

Bo czyż nie do tego zwierzę zostało stworzone?



.

Jak Gary Kuper w samo południe..

Postanowiłam napisać krótko na temat tego co dzieje się w Jasienicy. Ponieważ dzieje się bunt, w świetle kamer i okrzyków zwolenników zbuntowanego, a lewackie media po czasie rozdzierania szat, zaczynają powoli wycofywać się ze swojego poparcia - nadszedł czas,w którym ks.Lemański wchodzi na drogę mglistą i bardzo niebezpieczną.

Może dlatego, że we mgle rodzą się potwory.

Dzisiaj Piotr Kraśko powiedział, że ks. Lemański jest jak samotny szeryf, który walczy z bezprawiem. Taki Gary Cooper w polskiej wersji. Nie wiem co miał na myśli Kraśko ponieważ gdyby przełożyć teren Garego na plebanię, to Jasienica nie potrzebowała samotnego szeryfa. Jest dobrze prowadzona, a jej proboszcz ma świetne notowania u swoich parafian.

Gdyby jednak Kraśko sugerował samotną walkę z instytucją kościelną, to porównanie też jest nie na miejscu, ponieważ szeryf Gary nie walczył z instytucjami państwowymi tylko z bandytami w swoim mieście.

Ale te niepoważne porównania mają cel i "sens" tylko dlatego, że pozwalają mediom powoli wycofywać swoje poparcie dla księdza, który dał się podpuścić  środowiskom lewackim (lub został zmuszony). Media, które mówią, że zabarykadowanie się na plebani i słowa, które ostatnio wypowiadał ks.Lemański - to za dużo i nie da się tego obronić.

Broni księdza jeszcze Tomasz Lis, ale w tym wypadku, dla odmiany - szczerych powodów tego bronienia także nie da się obronić.

Teraz czeka ks.Lemańskiego najgorsza rzecz z możliwych.

Samotność.

Samotność w stanie kapłańskim lub samotność w stanie świeckim. Jakąkolwiek drogę nie wybierze, będzie to droga przez psychiczną mękę. Będzie to czas oczyszczania i bardzo bolesnych wniosków. Będzie to czas, gdy jedyne oparcie da księdzu Lemańskiego on sam lub - gdy nie znajdzie dość siły w sobie - tylko Bóg.

Jak ciężka będzie to droga, zdaje sobie sprawę każdy, kto choć raz został naprawdę sam przeciwko złu "całego świata".

Ale jest światełko na końcu tej mglistej drogi.

Gdy ks.Lemański szczęśliwie ją przejdzie, zobaczy życie z zupełnie innej perspektywy. I wtedy zrozumie, że walka o lepszy świat to nie wysyłanie czołgów na Everest -tylko czynienie dobra w najbliższym otoczeniu.




.

Z kim przystajesz..

Ksiądz Lemański popłynął. Jest szczęśliwym emerytem, który może cieszyć się spełnionym, kapłańskim życiem. O tym, że ksiądz może zostać przeniesiony w stan spoczynku wiedzieliśmy od dawna. Nie było żadną tajemnicą, że próba naprawy instytucji kościelnej przez księdza, więcej miała wspólnego z podkładaniem bomb w jej alkowach niż naprawą, która i tak jest niezbędna.

Walka o czystość intencji każdej instytucji jest chwalebna i zazwyczaj ci, którzy to robią trafiają do książek historii. Zazwyczaj - ponieważ bardzo ważne jest z kim walczymy, by przypadkiem walka o zmiany nie stała się walką o największą ilość trupów.

Wyobraźmy sobie dziennikarza stacji telewizyjnej, który widzi wiele nieprawidłowości w swojej instytucji i zaczyna je nagłaśniać. Ale nie poprzez dyskusję z szefami zarządu firmy, tylko poprzez konkurencyjne media udzielając tam cyklicznie wywiadów na temat zła i obłudy panującej w jego miejscu pracy.

Zapewniam Was, że nie byłoby próśb o zaprzestanie ani ostrzeżeń o zwolnieniu. Takie działanie skończyło by się wywaleniem na pysk zaraz po pierwszym wywiadzie.

Ale Kościół jest miłosierny i potrzebował aż kilka miesięcy by do tego dojrzeć :)

Więc ks.Lemański pożegnał się z karierą i ma czas na przemyślenia. Ksiądz jednak postanowił walczyć o swoje.. nie wiem czy swoje racje czy może powalczyć o miejsca na headzie antyklerykalnych portali.  W każdym bądź razie udzielił wywiadu tam gdzie zawsze udziela i powiedział, że:

1. Odwoła się do Watykanu
2. Poinformuje nas o ważnej osobistej decyzji

Czy nas to interesuje?

Myślę, że nie.

Interesuje jednak szefów portali, dla których wypowiedzi księdza były gwarancją świńskiej walki z Kościołem. Każda krytyka z ust ks.Lemańskiego lądowała od razu na stronie głównej, okraszona wyrazami poparcia ze strony antyklerykalnych czytelników, którzy z jednej strony głaskali księdza jaki ksiądz jest mądry i fajny, a z drugiej wylewali błoto na innych księży, nie zapominając o słodkich epitetach takich jak: pasibrzuchy, złodzieje, czarna banda czy zboczeńcy.

Ks.Lemańskiego to nie raziło.

Nie będę przypominać działalności księdza w mediach, ponieważ ją znamy i nie raz nas "zadziwiała". Powiem tylko, że w obronie księdza stanął naczelny Newsweeka, a to już stawia ks.Lemańskiego w trudnej sytuacji przed i w czasie składania reklamacji w Watykanie.

Czy ksiądz przytoczy co inteligentniejsze wypowiedzi inteligentnych i wykształconych czytelników portali, na których się wypowiadał?

Czy może pochwali się iście jezusową cierpliwością gdy tenże redaktor nazwał go załganym hipokrytą ssącym dwie matki?

A może da po prostu linki na media, w których się wypowiadał? By było obiektywnie i by Papież Franciszek mógł sam obiektywnie ocenić czy polski biskup miał rację wysyłając ks.Lemańskiego na emeryturę czy też nie?

Na pewno bohater mojego arta przemyślał swoje kroki i dokonał rachunku zysków i strat. Brak poparcia ze strony Papieża Franciszka, który jest wyjątkowo podziwiany od chwili przejęcia Stolicy Apostolskiej, może być dla ks.Lemańskiego gwoździem do emocjonalnej trumny.

I wtedy pozostanie mu tylko poinformować wszystkich wiernych o bardzo osobistej decyzji, która być może postawi go w jednym szeregu z Bartosiem i Kotlińskim.

A przecież mimo całej swojej nieroztropności niewiele ma wspólnego z tymi ludźmi.




.

Ubój rytualny

W zasadzie nie wiem czemu ma służyć ubój rytualny w czasach gdy nie musimy już tak dosłownie podchodzić do rytuałów religijnych. W zasadzie rozumiem, że są jednak kraje, którego ludność nie zje mięsa  bez świadomości, że przed śmiercią zwierzę należycie się wycierpiało.

W zasadzie wiem też, że by takie mięso “smakowało należycie” musi być, do jego zabicia,  przysposobiony odpowiedni człowiek o odpowiednich walorach duchowych.

Tak było kiedyś i pewnie jest i dzisiaj, ale ponieważ chętnych do zjedzenia mięsa pozyskanego z uboju rytualnego jest więcej niż przysposobionych do zabijania więc powstały rzeźnie, które taśmowo wykonują to, co kiedyś było celebracją religijną.

W Polsce od tego roku ubój rytualny jest zakazany, ale z niewiadomych powodów, partia, która kiedyś niosła na sztandarach wszystkie najlepsze hasła tolerancji, wypośrodkowania i nie-agresywności postanowiła zamienić się w partię rzeźników i zaspokajać interesy polskich ubojni, które raczej w ramach oszczędności na kosztach wolą zwierza zabijać tanio i dopisać do tego ideologię pielęgnowania wschodnich tradycji.

To, że takie zabijanie jest bestialstwem wiemy i bez oglądania filmów na YT. Że w polskich rzeźniach zabija się zwierzaki bez ogłuszania mimo tego, że są przeznaczone tylko na polskie stoły - też wiemy. Oficjalnie zwierzaki zabijane są humanitarnie, czasami tylko wybuchają skandale, że dla zabawy wrzucono prosiaka do wyparzarki, na co patrzył weterynarz i nie reagował.

Co pracownicy potrafią robić ze zwierzętami na farmach czy ubojniach widać na dostarczonych filmach organizacji walczących o prawa zwierząt. Bynajmniej nie tych zwierząt, które mają trafić na muzułmańskie czy żydowskie stoły.

W Polsce rozpoczęła się jazda polityczna na garbach zabijanych zwierząt chociaż wątpię czy ma to jakikolwiek związek z empatią dla czteronożnych stworzeń bożych. Ci, którzy tak głośno krzyczą o bestialstwie, kompletnie nie zastanawiają się nad losem polskich koni, które trafiają na europejskie stoły. Jak są przewożone i co się dzieje w trakcie transportu na pewno każdy z czytających ten art wie.

Zabijane bestialsko zwierzęta stały się przedmiotem kampanii politycznej -kampanii, która ma podnieść wiarygodność partii, która stoi na czele oburzenia. Nie chcę złośliwie przypominać, że ci, którzy tak głośno krzyczą o zakazie uboju rytualnego, potrafili na wideo ze zdychającym zwierzakiem wkleić logo partii, a w swoim szeregu mają człowieka, który chyba nie lubi norek mimo tego, że je ma.

Ale norka to nie ubój rytualny, który między wierszami nosi nazwę “religia”.

Ci sami ludzie, którzy oburzają się na ubój rytualny kupują najdroższe kosmetyki, które obiecują zatrzymać oznaki starzenia się.

Na kim testowane są te cudowne kremy?

Na plastikowych lalkach?

Można przykładów mnożyć i mnożyć.

Słyszałam, że jeżeli posłowie wyłamią się i zagłosują przeciw ubojowi rytualnemu dostaną kary. To jest tysiąc złotych. Oczywiście mam szacunek dla posłów, którzy nie głosują za zabijaniem w imię tradycji religijnej, ale chciałabym poznać ich konsekwencję gdy kary będą wynosić na przykład całe uposażenie poselskie. Tysiąc złotych dla posła to pryszcz, coś tak jak jeden zet dla rencisty.

Zbyt mała cena by sprawdzić siłę współczucia i empatii.

I na koniec zapytam: Co się dzieje z tobą Platformo, że zaczynasz zachowywać się jak bezideowy kłak kurzu, którym targa wiatr?





.

A krew popłynie ulicami..

Od pewnego czasu słychać znowu głosy o tym, że Europie zagraża islam. Oczywiście ten islam, który kojarzy się z WTC czy wysadzającymi się terrorystami w autobusach. Media regularnie dostarczają nam informacji o tym, kto znowu padł ofiarą islamskiego terroru, kto został po raz kolejny zgwałcony i które to dziecko padło ofiarą miny.. oczywiście podrzuconej przez islamskich terrorystów.

Niektórzy z nas święcie w to wierzą i wierzą też w to, że świat demokratyczny chce wyzwolić wszystkich muzułmanów spod ciężkiej tyranii ich przywódców i z wypiekami na twarzy oglądają kolejny spektakl pod tytułem “Demokratyzacja nieoświeconych”.

Napisałam ”niektórzy z nas” ponieważ znaczna część pewnie nie wierzy w te bzdury, a przy okazji słucha dziennikarzy, lekarzy czy organizacji charytatywnych, którzy podają inne wersje arabskich wydarzeń. Ponieważ w swoich nazwach organizacji mają “bez granic” toteż i media nie są skore do dostarczania newsów z ich punktu widzenia.

Niedawno przez Północną Afrykę przeszła wiosna, która porwała wszytko co mogło nosić broń, do walki ze złem. Wiosna arabska pachniała na kilometr prowokacją służb, ale wszyscy kibicowali ludziom w podartych swetrach, którzy na peryferiach miast dokonywali rzezi wszystkiego co się ruszało. Wiosna minęła, demokracja zapanowała, a media nie informują już o protestach jakie trawią powiosenne kraje. Ci którzy wynieśli do władzy tych, którzy ściągnęli z władzy innych, dożywają w więzieniach zimy, a i na pewno i dożyją w nich późnej starości.

Świata to nie interesuje, ropa jest w demokratycznych rękach, a kraj, który rozpieszczał swoich obywateli wynagrodzeniami nawet bez pracy, pogrążył się w chaosie.

Demokratyczna wiosna poszła dalej, dotarła do Syrii i ostatnio do Turcji, która jest najbliżej związana z Europą.

I przechodzimy do sedna.

Kiedyś było wszystko proste. Były dwa mocarstwa, które trzepały całym światem i podzielona na pół Europa. Z czasem Europa stała się jedną całością, która w zawrotnym tempie zaczyna integrować wszystkie dziedziny swojego funkcjonowania. Powstała nowa federacja, która ma swoje plany i swoje ambicje. Nie dotyczy to tylko ekspansji w sferze ekonomicznej, ale także naukowej.

Taki gracz na politycznym rynku okazał się sporym zaskoczeniem dla mocarstw, które mimo uśmiechów i dyplomatycznych gestów czasami zapominają o manierach i wysmykają się im niepotrzebne słowa. Najbardziej bolesnym dla młodej, europejskiej federacji był kryzys finansowy spowodowany sprytnym wyprowadzeniem amerykańskich aktywów z banków europejskich. Na konferencji, która miała być pokazem solidarności z EU Barack Obama powiedział, że sorki, ale on ma swoje problemy z kasą, a zaproszony Miedwiediew, nie owijając w bawełnę, wypowiedział sakramentalne słowa: “to sprawa Unii a nie Rosji i Unia sama musi sobie poradzić”.

Tak jakby o to chodziło.

Teraz mieliśmy kolejną próbę uwikłania Europy w polityczne rozgrywki. Miała to być Turcja. Przez banalny powód, jakim stał się projekt przebudowy reprezentacyjnego placu (meczet, centrum handlowe, opera) Ankara i okoliczne miasta zamieniły się w pole walki, mające zmusić obecną władzę do ustąpienia.

Premier Erdogan zdaje sobie sprawę z tego jaki los spotkałby jego kraj gdyby ustąpił na rzecz awanturników śliniących się za władzą, ale i pokazał, że jest świadomy tego jaki los spotka zreuropeizowaną Turcję gdy tylko “demokracja” przejmie władzę.

Dlatego z pełną konsekwencją zaprowadził porządek.

Temat Turcji spadł z czołówek mediów po informacji, że to lewackie organizacje zdemolowały stolicę. Wszak wszystkie kraje starej Europy Zachodniej przerobiły lewackie rewolucje w latach 70-tych, rewolucje okupione śmiercią niewinnych ludzi.

Ale zastanówmy się co by było gdyby Erdogan ustąpił?

Syria się nie poddaje, a już dawno powinna. Bomby z Syrii swego czasu trafiały na turecką ziemię z nadzieją, że Turcja się wkurzy i wspomoże nadchodzącą demokrację swoimi czołgami.

Nikt nie zastanawia się dlaczego bomby skierowane na Damaszek leciały do Turcji, przecież  nie jest to ani po drodze ani nawet nie ma uzasadnienia w matematyce. Gdyby nawet był to błąd w obliczeniach, to i tak pijany musiałby tym kierowaćć by rakieta poleciała aż tak daleko.

Premier Erdogan nie dość, że nie chce się włączyć w konflikt syryjski - to jeszcze skutecznie doprowadził do tego, że przygraniczny atak nie stał się newsem tygodni.

Więc wyobraźmy sobie, że mamy nowe, "demokratyczne" władze, które przejęły stery  i zgodnie z polityką akcja-reakcja interweniują w Syrii. Do tego musiały by włączyć się także Niemcy. Turków u nich pod dostatkiem, a pokazali ostatnio na ulicach niemieckich miast, że jest ich sporo, gdy tylko oczekują jakiejś postawy od kanclerz Merkel.

I gdy już wyobrazicie sobie, że tureckie wojska uwalają rząd Assada wyobraźcie sobie oczekiwania tureckiej społeczności w Niemczech.

Gdyby Merkel poparła - mamy piekło zemsty.

Gdyby Merkel nie poparła - mamy też piekło. Na przykład wrzutka w mediach pod tytułem, że Niemcy dostarczalibroń Syrii. Łoł.. ta sama broń, która zabija tureckich żołnierzy i przygranicznych cywilów!

Na reakcję nie trzeba by było długo czekać.

Wtedy zgodnie z prognozami zaczęły by się protesty. Odpowiedzią na protesty społeczności tureckiej byłyby demonstracje narodowców, może pacyfistów, może innego lewactwa. Ktoś by powiedział, że po co Turcy w EU, a tak w ogóle to won do siebie, Europa dla Europejczyków i takie tam inne bla bla bla..

Resztę dopiszcie sobie sami.

I macie rację- Europa popłynęłaby krwią. Troszkę by się zmniejszyła populacja, na odbudowie spalonych domostw czyjaś upadła gospodarka stanęłaby na nogi. Ale na pewno nie islam byłby powodem tego piekła, któremu nikomu nie życzę.

Powodem jak zwykle byłaby polityka. Paru przekupnych polityków, którzy za władzę gotowi by byli uwikłać swój kraj w niekończącą się "historię" o religii i nienawiści.



.

Wielkie Odrobaczanie.

Cierpliwie czekałam na to co powiedzą w sprawie naszego byłego tenisisty środowiska oświecone. Czekałam szczególnie na słowa naszych feministek, które chyba powinny zabrać głos.

Ale nie zabrały. 

Przypomniał mi się żart-zagadka, który w tych dniach, po małej modyfikacji nabiera większego znaczenia. Ta zagadka - czym się różni gej od pedała? - idealnie pasuje do sytuacji w jakiej znalazł się na własne żądanie Wojciech Fibak. 

Zupełnie inaczej sprawa by się miała gdyby trafiła na jakiegoś przypadkowego osobnika - wtedy dostałby od razu nazwę "alfons". Zupełnie inaczej sprawa się ma ze znaną postacią, która do tego wszystkiego mogłaby wesprzeć swoją osobą niejeden twór polityczny. W tym wypadku większość komentatorów, z niewiadomych powodów, skłania się ku tłumaczeniom zainteresowanego, że "łączy ludzi z różnych ścieżek".

I jak potępić człowieka, który daje młodym dziewuchom szansę poznania świata przez jakiś czas i za kilka numerków nacieszyć się wielkoświatowym życiem? Gdzie jedna z drugą załapie się na jacht czy Nowy Jork? Przecież po pysku nie dostanie bo poleca ją słynny tenisista. Nigdy też łez nie wyleje i można traktować to jak umowę zlecenie: umawiają się, on jej zleca coś zrobić, ona to wykonuje, a nagrodą są flesze przez jakiś czas i prawie jak w Dynastii i rodzinie Karingtonów.

Dlatego nie zdziwiłam się, że tym złym w sprawie okazał się redaktor Latkowski, który zastosował prowokację wobec kogoś kto kiedyś pykał na korcie piłki. 

Dla Polski. 

Chociaż Polska z tego chyba niewiele dzisiaj ma.

Nawet się nie zdziwiłam, że temat upadku dziennikarstwa podejmowali redaktorzy innych gazet. W końcu wszyscy są etyczni i są dziewicami w brutalnym świecie mediów. Przebieranie się redaktora Newsweeka za księdza i wyrywanie księży na portalach randkowych by upolować geja nie jest przecież obrzydliwą prowokacją tylko bohaterską walką z hipokryzją kościoła.

Nawet nie zgaduję co by się działo gdyby osobą łączącą ludzi "z różnych ścieżek" okazał się jakiś konserwatywny w poglądach człowiek, a już strach pomyśleć co by było gdyby kimś takim okazał się człowiek zbliżony do PiS.

Dlatego nie wnikałam w rozważania ani Fibaka, ani gazety Wprost. 

Ale wczoraj przeczytałam zajawkę wypowiedzi Wojciecha Fibaka i mnie zmroziło. By zapobiec publikacji tenisista wypowiedział te oto słowa: 

"Co ja mogę zrobić, żeby to nie poszło? Obiecuję współpracę do końca życia."

Na czym polegałaby ta współpraca? Pewnie tylko na uwiarygadnianiu zachowania polityków czy partii. Pewnie na występowaniu w mediach by dać wyraz jakiemuś oburzeniu. Bo przecież nie na załatwieniu roboty u bogatego amerykańskiego biznesmena.
_______

Nasz światek artystyczny jest chyba takim jednym wielkim kopcem obietnicy współpracy.  Ponieważ polscy artyści niewiele różnią się od tych zachodnich (zwłaszcza w sferze skandali i smacznego, tajemniczego życia prywatnego) a do tego chleją jak mój starszy kot przed odrobaczaniem - są oni łatwym źródłem taniej reklamy politycznej.

O ile na zachodzie przelotny romansik gejowski wywołuje ziew, o tyle w Polsce jest jeszcze sporą sensacją i pożywką dla tych, którzy na sprawie geja chcą urosnąć. A ponieważ "plotka o geju" cudownie sprawdzała się za komuny więc i dzisiaj niejeden/dna znana postać może przypłacić taki skandalik karierą. 

Oczywiście nie musi to być od razu sprawa z homo w tle. 

Może to być wszystko: film nakręcony na imprezie z przyjaciółmi, może to być filmik po szalonej imprezie, który może i o niczym nie będzie świadczył, ale na pewno pojawią się anonimowe źródła, które w zdaniu przypuszczającym, ze sporym ładunkiem prawdopodobieństwa, doprzypuszczają resztę.

Jak to działa? Widzimy w mediach przy okazji każdej rozdymanej afery. Rzuca się słowa-klucze, a resztę dokonuje tak zwana opinia publiczna.
_________

Ilu z naszych celebrytów obiecało taką współpracę do końca życia w zamian za nieujawnianie skandalu? 

Przecież nie jest żadną tajemnicą, że media w Polsce pracują dla polityków i partii. Gazety, od których poważny człowiek o zdrowym umyśle trzyma się z daleka, uwiarygadniają swoją obecnością na łamach, znane nazwiska. Znane skądinąd z działalności innej niż publicystyka literacka. Na zawołanie mamy w mediach aktorów, piosenkarzy, wszelkiej maści artystów, którzy podnoszą larum nad jakąś polityczna sprawą choć na przykład we Francji żaden aktor nie pędzi do studia z powodu ostatnich zamieszek na ulicach Paryża, żaden aktor nie rwie szat z powodu podpalenia meczetu w Londynie, ani żaden nie bije się na forum internetowym z powodu thrillera z Żydem w tle.

Więc dlaczego u nas to się dzieje?
___________

Odrobaczanie mojego kota zakończyło się wyraźną poprawą. Nie pije tak jak ostatnio, nie ma biegunki po każdym posiłku.

Może i Polsce potrzebne jest Wielkie Odrobaczanie? 

Wielki Publiczny Rachunek Sumienia.

Odrobaczanie Sumienia by żaden robal już nigdy nie szantażował swoją obecnością..



więcej ---->> Salon24





.

Niedziela

Rozpoczęła się nowa wojna ideologiczna. Pomyślicie, że znowu chodzi o in vitro, a może o aborcję albo prawa krzyża do wiszenia w Sejmie. Ale mylicie się.
Obecna wojenka to przemieszanie problemów wiary z problemem niewolnictwa.

O co chodzi?

O wolne niedziele.

Grupa posłów wpadła na genialny pomysł by wprowadzić ustawowo niedzielę jako dzień wolny od pracy. Wprawdzie Pan Bóg powiedział, że siódmego dnia powinny ludziska odpoczywać, ale to powiedział ON a nie szef firmy więc się nie liczy.  Zaczęły się bunty i pretensje, że jak to tak: a gdzie wolność, a gdzie prawo do robienia z czasem co się chce, a gdzie poszanowanie praw biznesmenów.

Propozycja wolnej niedzieli powinna przejść błyskawicznie przez sejmowe zasieki. Wszak wolnymi niedzielami szczycą się nasi zachodni sąsiedzi, których co chwilę przywołujemy za przykład. Powinna przejść błyskawicznie ponieważ mamy zwartą grupę lewicy, która swoimi głosami wprowadziłaby słowa w czyny.

Ale właśnie ze strony lewicujących posłów chwalebna propozycja trafiła na zasieki kolczaste i nieprzystępne. Ludzie, którzy pierwszego maja maszerują w pochodach by pokazać solidarność z klasą robotniczą -woleliby tą klasę robotniczą widzieć w robocie -także w niedzielę. Jeden z nich napisał nawet na Twitterze, że gdy tylko niedziela będzie wolna, to będzie musiał zwolnić 12 osób. 

Nijak nie mogłam dojść do tego ile ludzi zatrudnia knajpa na pasażu przy markecie skoro dwanaście osób może polecieć na bruk, a knajpa zostanie.

Do mikrofonu w sprawie wolnych niedziel dorwały się także feministki walczące półnago o prawa kobiet i szarpiące wszystkich za rękawy jak wściekłe psy warcząc “szanujcie nas!”.

Właśnie jedna z nich wywarczała, że wolna niedziela to inicjatywa wyznaniowa. Kościół niczego przecież tak nie pragnie jak tego, by kobiety w niedzielę dały na tacę, a nie stały za kasą w markecie i zbierały mamonę dla kapitalistycznych wyzyskiwaczy.

Normalnie kościół zazdrości i podstępnie korumpuje posłów PiS by uszczuplić wpływy ciężko pracujących biznesmenów.

Żadna z walczących stron nie pomyślała o tych, którzy w niedzielę zamiast zjeść śniadanie z rodziną pchają palety z towarem czy są przymurowani do krzesła przy kasie.

Okazuje się, że solidarność wobec ciężko pracujących kończy się tam gdzie zaczynają indywidualne korzyści. A raczej ich straty.

Chyba nie ma różnicy czy zakupy robimy przez sześć dni czy siedem. Więcej nie kupimy niż mamy kasy. Nie ma różnicy czy colę kupimy w sobotę czy w niedzielę - jej smak nie zmieni się przez noc stojąc w naszej lodówce.

Więc w czym problem?

W tym, że w Polsce kształtuje się nowa “rasa panów”, dla których sklepy mają być otwarte zawsze by "Pan" mógł zawsze kupić sobie mineralną na posobotniego kaca.

Markety mają być otwarte po to, by jakiś restaurator miał gdzie spędzić swój wolny czas w niedzielę, przemieszczając się między stolikami i strofując swoich kelnerów. Sklepy mają być otwarte bo inaczej okaże się, że wzrośnie bezrobocie, gospodarka padnie na pysk, a biznesmeni z powodu ograniczania wolnego rynku przeniosą się na Cypr..

Bo przecież nie do Niemiec.

Robota w sklepach ma furczeć w niedzielę bo inaczej jeden "Pan" z drugą "Panią" wyjdzie na mównicę i powie, że polska gospodarka klęczy przed Watykanem.

Bo robol to robol i ma zapieprzać siedem dni w tygodniu i poprawiać samopoczucie wykształconej lewackiej elycie, która piszczy z radości, że “już piątek” i zdąży przez sobotę upalić się i upić, a potem oczekuje by uśmiechnięta kasjerka lub kelnerka podała na jego skacowane gardło zimną colę.

:/  

Dyskusja Salon24





.