A krew popłynie ulicami..

Od pewnego czasu słychać znowu głosy o tym, że Europie zagraża islam. Oczywiście ten islam, który kojarzy się z WTC czy wysadzającymi się terrorystami w autobusach. Media regularnie dostarczają nam informacji o tym, kto znowu padł ofiarą islamskiego terroru, kto został po raz kolejny zgwałcony i które to dziecko padło ofiarą miny.. oczywiście podrzuconej przez islamskich terrorystów.

Niektórzy z nas święcie w to wierzą i wierzą też w to, że świat demokratyczny chce wyzwolić wszystkich muzułmanów spod ciężkiej tyranii ich przywódców i z wypiekami na twarzy oglądają kolejny spektakl pod tytułem “Demokratyzacja nieoświeconych”.

Napisałam ”niektórzy z nas” ponieważ znaczna część pewnie nie wierzy w te bzdury, a przy okazji słucha dziennikarzy, lekarzy czy organizacji charytatywnych, którzy podają inne wersje arabskich wydarzeń. Ponieważ w swoich nazwach organizacji mają “bez granic” toteż i media nie są skore do dostarczania newsów z ich punktu widzenia.

Niedawno przez Północną Afrykę przeszła wiosna, która porwała wszytko co mogło nosić broń, do walki ze złem. Wiosna arabska pachniała na kilometr prowokacją służb, ale wszyscy kibicowali ludziom w podartych swetrach, którzy na peryferiach miast dokonywali rzezi wszystkiego co się ruszało. Wiosna minęła, demokracja zapanowała, a media nie informują już o protestach jakie trawią powiosenne kraje. Ci którzy wynieśli do władzy tych, którzy ściągnęli z władzy innych, dożywają w więzieniach zimy, a i na pewno i dożyją w nich późnej starości.

Świata to nie interesuje, ropa jest w demokratycznych rękach, a kraj, który rozpieszczał swoich obywateli wynagrodzeniami nawet bez pracy, pogrążył się w chaosie.

Demokratyczna wiosna poszła dalej, dotarła do Syrii i ostatnio do Turcji, która jest najbliżej związana z Europą.

I przechodzimy do sedna.

Kiedyś było wszystko proste. Były dwa mocarstwa, które trzepały całym światem i podzielona na pół Europa. Z czasem Europa stała się jedną całością, która w zawrotnym tempie zaczyna integrować wszystkie dziedziny swojego funkcjonowania. Powstała nowa federacja, która ma swoje plany i swoje ambicje. Nie dotyczy to tylko ekspansji w sferze ekonomicznej, ale także naukowej.

Taki gracz na politycznym rynku okazał się sporym zaskoczeniem dla mocarstw, które mimo uśmiechów i dyplomatycznych gestów czasami zapominają o manierach i wysmykają się im niepotrzebne słowa. Najbardziej bolesnym dla młodej, europejskiej federacji był kryzys finansowy spowodowany sprytnym wyprowadzeniem amerykańskich aktywów z banków europejskich. Na konferencji, która miała być pokazem solidarności z EU Barack Obama powiedział, że sorki, ale on ma swoje problemy z kasą, a zaproszony Miedwiediew, nie owijając w bawełnę, wypowiedział sakramentalne słowa: “to sprawa Unii a nie Rosji i Unia sama musi sobie poradzić”.

Tak jakby o to chodziło.

Teraz mieliśmy kolejną próbę uwikłania Europy w polityczne rozgrywki. Miała to być Turcja. Przez banalny powód, jakim stał się projekt przebudowy reprezentacyjnego placu (meczet, centrum handlowe, opera) Ankara i okoliczne miasta zamieniły się w pole walki, mające zmusić obecną władzę do ustąpienia.

Premier Erdogan zdaje sobie sprawę z tego jaki los spotkałby jego kraj gdyby ustąpił na rzecz awanturników śliniących się za władzą, ale i pokazał, że jest świadomy tego jaki los spotka zreuropeizowaną Turcję gdy tylko “demokracja” przejmie władzę.

Dlatego z pełną konsekwencją zaprowadził porządek.

Temat Turcji spadł z czołówek mediów po informacji, że to lewackie organizacje zdemolowały stolicę. Wszak wszystkie kraje starej Europy Zachodniej przerobiły lewackie rewolucje w latach 70-tych, rewolucje okupione śmiercią niewinnych ludzi.

Ale zastanówmy się co by było gdyby Erdogan ustąpił?

Syria się nie poddaje, a już dawno powinna. Bomby z Syrii swego czasu trafiały na turecką ziemię z nadzieją, że Turcja się wkurzy i wspomoże nadchodzącą demokrację swoimi czołgami.

Nikt nie zastanawia się dlaczego bomby skierowane na Damaszek leciały do Turcji, przecież  nie jest to ani po drodze ani nawet nie ma uzasadnienia w matematyce. Gdyby nawet był to błąd w obliczeniach, to i tak pijany musiałby tym kierowaćć by rakieta poleciała aż tak daleko.

Premier Erdogan nie dość, że nie chce się włączyć w konflikt syryjski - to jeszcze skutecznie doprowadził do tego, że przygraniczny atak nie stał się newsem tygodni.

Więc wyobraźmy sobie, że mamy nowe, "demokratyczne" władze, które przejęły stery  i zgodnie z polityką akcja-reakcja interweniują w Syrii. Do tego musiały by włączyć się także Niemcy. Turków u nich pod dostatkiem, a pokazali ostatnio na ulicach niemieckich miast, że jest ich sporo, gdy tylko oczekują jakiejś postawy od kanclerz Merkel.

I gdy już wyobrazicie sobie, że tureckie wojska uwalają rząd Assada wyobraźcie sobie oczekiwania tureckiej społeczności w Niemczech.

Gdyby Merkel poparła - mamy piekło zemsty.

Gdyby Merkel nie poparła - mamy też piekło. Na przykład wrzutka w mediach pod tytułem, że Niemcy dostarczalibroń Syrii. Łoł.. ta sama broń, która zabija tureckich żołnierzy i przygranicznych cywilów!

Na reakcję nie trzeba by było długo czekać.

Wtedy zgodnie z prognozami zaczęły by się protesty. Odpowiedzią na protesty społeczności tureckiej byłyby demonstracje narodowców, może pacyfistów, może innego lewactwa. Ktoś by powiedział, że po co Turcy w EU, a tak w ogóle to won do siebie, Europa dla Europejczyków i takie tam inne bla bla bla..

Resztę dopiszcie sobie sami.

I macie rację- Europa popłynęłaby krwią. Troszkę by się zmniejszyła populacja, na odbudowie spalonych domostw czyjaś upadła gospodarka stanęłaby na nogi. Ale na pewno nie islam byłby powodem tego piekła, któremu nikomu nie życzę.

Powodem jak zwykle byłaby polityka. Paru przekupnych polityków, którzy za władzę gotowi by byli uwikłać swój kraj w niekończącą się "historię" o religii i nienawiści.



.