Od pewnego czasu słychać znowu głosy o tym, że Europie zagraża islam. Oczywiście ten islam, który kojarzy się z WTC czy wysadzającymi się terrorystami w autobusach. Media regularnie dostarczają nam informacji o tym, kto znowu padł ofiarą islamskiego terroru, kto został po raz kolejny zgwałcony i które to dziecko padło ofiarą miny.. oczywiście podrzuconej przez islamskich terrorystów.
Niektórzy z nas święcie w to wierzą i wierzą też w to, że świat demokratyczny chce wyzwolić wszystkich muzułmanów spod ciężkiej tyranii ich przywódców i z wypiekami na twarzy oglądają kolejny spektakl pod tytułem “Demokratyzacja nieoświeconych”.
Napisałam ”niektórzy z nas” ponieważ znaczna część pewnie nie wierzy w te bzdury, a przy okazji słucha dziennikarzy, lekarzy czy organizacji charytatywnych, którzy podają inne wersje arabskich wydarzeń. Ponieważ w swoich nazwach organizacji mają “bez granic” toteż i media nie są skore do dostarczania newsów z ich punktu widzenia.
Niedawno przez Północną Afrykę przeszła wiosna, która porwała wszytko co mogło nosić broń, do walki ze złem. Wiosna arabska pachniała na kilometr prowokacją służb, ale wszyscy kibicowali ludziom w podartych swetrach, którzy na peryferiach miast dokonywali rzezi wszystkiego co się ruszało. Wiosna minęła, demokracja zapanowała, a media nie informują już o protestach jakie trawią powiosenne kraje. Ci którzy wynieśli do władzy tych, którzy ściągnęli z władzy innych, dożywają w więzieniach zimy, a i na pewno i dożyją w nich późnej starości.
Świata to nie interesuje, ropa jest w demokratycznych rękach, a kraj, który rozpieszczał swoich obywateli wynagrodzeniami nawet bez pracy, pogrążył się w chaosie.
Demokratyczna wiosna poszła dalej, dotarła do Syrii i ostatnio do Turcji, która jest najbliżej związana z Europą.
I przechodzimy do sedna.
Kiedyś było wszystko proste. Były dwa mocarstwa, które trzepały całym światem i podzielona na pół Europa. Z czasem Europa stała się jedną całością, która w zawrotnym tempie zaczyna integrować wszystkie dziedziny swojego funkcjonowania. Powstała nowa federacja, która ma swoje plany i swoje ambicje. Nie dotyczy to tylko ekspansji w sferze ekonomicznej, ale także naukowej.
Taki gracz na politycznym rynku okazał się sporym zaskoczeniem dla mocarstw, które mimo uśmiechów i dyplomatycznych gestów czasami zapominają o manierach i wysmykają się im niepotrzebne słowa. Najbardziej bolesnym dla młodej, europejskiej federacji był kryzys finansowy spowodowany sprytnym wyprowadzeniem amerykańskich aktywów z banków europejskich. Na konferencji, która miała być pokazem solidarności z EU Barack Obama powiedział, że sorki, ale on ma swoje problemy z kasą, a zaproszony Miedwiediew, nie owijając w bawełnę, wypowiedział sakramentalne słowa: “to sprawa Unii a nie Rosji i Unia sama musi sobie poradzić”.
Tak jakby o to chodziło.
Teraz mieliśmy kolejną próbę uwikłania Europy w polityczne rozgrywki. Miała to być Turcja. Przez banalny powód, jakim stał się projekt przebudowy reprezentacyjnego placu (meczet, centrum handlowe, opera) Ankara i okoliczne miasta zamieniły się w pole walki, mające zmusić obecną władzę do ustąpienia.
Premier Erdogan zdaje sobie sprawę z tego jaki los spotkałby jego kraj gdyby ustąpił na rzecz awanturników śliniących się za władzą, ale i pokazał, że jest świadomy tego jaki los spotka zreuropeizowaną Turcję gdy tylko “demokracja” przejmie władzę.
Dlatego z pełną konsekwencją zaprowadził porządek.
Temat Turcji spadł z czołówek mediów po informacji, że to lewackie organizacje zdemolowały stolicę. Wszak wszystkie kraje starej Europy Zachodniej przerobiły lewackie rewolucje w latach 70-tych, rewolucje okupione śmiercią niewinnych ludzi.
Ale zastanówmy się co by było gdyby Erdogan ustąpił?
Syria się nie poddaje, a już dawno powinna. Bomby z Syrii swego czasu trafiały na turecką ziemię z nadzieją, że Turcja się wkurzy i wspomoże nadchodzącą demokrację swoimi czołgami.
Nikt nie zastanawia się dlaczego bomby skierowane na Damaszek leciały do Turcji, przecież nie jest to ani po drodze ani nawet nie ma uzasadnienia w matematyce. Gdyby nawet był to błąd w obliczeniach, to i tak pijany musiałby tym kierowaćć by rakieta poleciała aż tak daleko.
Premier Erdogan nie dość, że nie chce się włączyć w konflikt syryjski - to jeszcze skutecznie doprowadził do tego, że przygraniczny atak nie stał się newsem tygodni.
Więc wyobraźmy sobie, że mamy nowe, "demokratyczne" władze, które przejęły stery i zgodnie z polityką akcja-reakcja interweniują w Syrii. Do tego musiały by włączyć się także Niemcy. Turków u nich pod dostatkiem, a pokazali ostatnio na ulicach niemieckich miast, że jest ich sporo, gdy tylko oczekują jakiejś postawy od kanclerz Merkel.
I gdy już wyobrazicie sobie, że tureckie wojska uwalają rząd Assada wyobraźcie sobie oczekiwania tureckiej społeczności w Niemczech.
Gdyby Merkel poparła - mamy piekło zemsty.
Gdyby Merkel nie poparła - mamy też piekło. Na przykład wrzutka w mediach pod tytułem, że Niemcy dostarczalibroń Syrii. Łoł.. ta sama broń, która zabija tureckich żołnierzy i przygranicznych cywilów!
Na reakcję nie trzeba by było długo czekać.
Wtedy zgodnie z prognozami zaczęły by się protesty. Odpowiedzią na protesty społeczności tureckiej byłyby demonstracje narodowców, może pacyfistów, może innego lewactwa. Ktoś by powiedział, że po co Turcy w EU, a tak w ogóle to won do siebie, Europa dla Europejczyków i takie tam inne bla bla bla..
Resztę dopiszcie sobie sami.
I macie rację- Europa popłynęłaby krwią. Troszkę by się zmniejszyła populacja, na odbudowie spalonych domostw czyjaś upadła gospodarka stanęłaby na nogi. Ale na pewno nie islam byłby powodem tego piekła, któremu nikomu nie życzę.
Powodem jak zwykle byłaby polityka. Paru przekupnych polityków, którzy za władzę gotowi by byli uwikłać swój kraj w niekończącą się "historię" o religii i nienawiści.
.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wolność. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wolność. Pokaż wszystkie posty
Piewcy moralności
Twitter dostarczy zawsze tematu do przemyśleń. Dzisiaj przez strumień przeleciał artykuł z Krytyki Politycznej pod znamiennym tytułem "Naród morderców i niewolników".
Kiedyś Magdalena Środa powiedziała, że publicyści tego portalu tak tylko siedzą i analizują dzieła literackie. Na pewno wspomniany artykuł jest taką właśnie analizą – ktoś napisał książkę, a autor ją analizował zaspokajając jednocześnie niepohamowaną chęć tego środowiska do potępiania Polaków za II wojnę światową.
Na pewno zgadliście, że chodzi o trudne stosunki polsko-żydowskie, które z jednej strony obfitują w bohaterów- czasami także anonimowych- którzy ratowali życie Żydom w czasie wojny, ale także w ciemne strony obfitujące niejednokrotnie w także anonimowych ludzi, którzy sprzedawali Żydów Niemcom dla korzyści majątkowych, czasami tylko za wódkę a czasami całkiem bezinteresownie.
Oczywiście w tamtych czasach nie mieliśmy intelektualistów pokroju Krytyki Politycznej. Oni na pewno nie bacząc na zagrożenia czekające ze strony gestapo pisaliby teksty w podziemnej prasie o tym, że zabijanie kogokolwiek jest "be" a wydawanie braci Żydów bardzo niestosowne.
I tak zawstydzeni gestapowcy i donosiciele odstąpiliby od swojego procederu, a wojna zakończyłaby się po pierwszych kilku "be" wojennej Krytyki Politycznej.
Ale tak się zdarzyło, że historia nie dała nam intelektualnego prezentu w postaci oczytanego, znającego języki i filozofię lewactwa. Dała nam tylko to co wojna daje: strach, przemoc, gwałt, śmierć. Dała nam też kolejny dowód na to, że tam gdzie nie ma państwa i prawa -rzadko pojawia się człowieczeństwo.
Nie będę pisać o przemocy wojny nad człowiekiem, ponieważ strach przed śmiercią często staje się ważniejszy niż poczucie intelektualnej estetyki. Nie miałam okazji sprawdzać siły swojego bohaterstwa w czasie wojny i dziękuję Bogu, że przyszło mi żyć w czasach pokoju.
Nie dziwią mnie teksty Krytyki Politycznej, które kiedyś czytałam chętnie by po dłuższym pobycie na ich stronach dojść do wniosku, że to jednak nie moja bajka. Już nie chodzi mi o "chorobę sierocą" drążącą intelektualistów lewicy, którzy zachowują się jak bezdomni i odrzuceni, a swój dom traktują jak noclegownię, którą można nawet obsrać i obszczać.
Ale mogę zrozumieć to, że piewcy komuny muszą kochać poniżanie, dewaluowanie, obsmarowywanie innych, upokarzanie -by potem stanąć na gruzach tego co zniszczyli jak te dwa gostki w Zemście (chyba) i powiedzieć: "tośmy zrobili swoje".
Jednak zadziwia mnie ta nadgorliwość w bronieniu ludności żydowskiej z czasów przed- i wojennych. Tak jakby faktycznie nie była to wojna Hitlera z resztą Świata, ale prywatna wojna polsko-żydowska. Tak jakby wojna na terenach polskich dotyczyła wzajemnych porachunków Polaków i Żydów a nie była planowym działaniem Niemców.
Oczywiście w trosce o ludność żydowską Krytyka Polityczna nie wspomina o wojnie polsko-żydowskiej za czasów komuny. Gdy towarzysze wyrzucili na pysk kilkadziesiąt tysięcy Żydów za nic i to wtedy, gdy rany powojenne jeszcze się nie zagoiły. Gdy komunistyczna władza pokazała Żydów jako głównych winowajców niegodziwości komunistów nakręcając późniejszą spiralę nienawiści.
Czyż to nie towarzysz Gomułka nakręcał swoimi przemówieniami atmosferę spisku żydowskiego przeciwko Polakom?
Wszak przemawiał do tłumów.
Kto wskoczył na puste miejsca po wyrzuconych z uczelni naukowcach? Kto zaczął wtedy robić kariery? Kto zajmował mieszkania tych, którzy opuszczali kraj z jedną walizką w otoczeniu esbeckich szpicli?
Czyż nie ci sami, którzy teraz rozliczają Polaków za czasy wojny?
Gdy rządziła komuna nie było wojny. A ludzie i tak donosili na innych, z przyjemnością także okradali innych. O ile Niemcy dawali za to tylko wódkę albo nic, o tyle komuna takich gnojków wynagradzała awansem społecznym.
Po to by dzisiaj podobni im -piewcy komuny, Marksa i Lenina rozliczali nas z przeszłości i uczyli moralności.
komentarze: Salon24 i Newsweek
.
A kto mi zabroni - mamy wolność
Czesi na swoją zgubę zalegalizowali marychę i będą sprzedawać ją dość drogo w aptekach, na recepty. Będzie dostępna dla chorych na Parkinsona, stwardnienie rozsiane, AIDS. Można powiedzieć, że odchodzący prezydent zostawił Czechom niezły prezent –wypuścił kryminalistów, a potem zalegalizował narkotyk.
Wybór chorych uprawnionych do zakupu trawy jest nie bez znaczenia: są to choroby jak dotąd nieuleczalne. Choroby, które zjadają chorego bezlitośnie i nie dają żadnej szansy na ozdrowienie. W zasadzie jest bez znaczenia czy chory na Parkinsona zapali, ponieważ wcześniej czy później i bez marychy dopadną go psychozy. W przypadku MS jeśli marycha pomoże przy bólu -choroba uderzy z innej strony i odbierze np. wzrok. Taka śmiertelna zabawa w kotka i myszkę.
Kto wygra –wiadomo.
Ale nie będę mówić o skutkach ubocznych marychy, tym bardziej, dla osób skazanych przez chorobę na śmierć. O tym, że marycha uzależnia -wiadomo, o tym, że gorsza od papierosa- wiadomo, o tym, że jest prostą drogą do narkomanii -wiadomo. O tym, że w niczym nie pomaga tylko uwalnia pozornie od stresu –wiadomo. I to, że ci, którzy tak bardzo zabiegają o jej legalizację zazwyczaj nie są w stanie wytrzymać wieczoru bez jej towarzystwa-także wiadomo.
Ale są kraje gdzie można zapalić. Na przykład Holandia. Mekka wszystkich ćpaczy i jaraczy. Oblepiona coffeeshopami gdzie można było jeszcze niedawno spokojnie usiąść i zapalić bez stresu. Przynajmniej do pewnego czasu.
Dzisiaj obywatele Holandii mają po dziurki w nosie upalonej młodzieży, upalonych turystów, którzy niejednokrotnie robią z Holandii wybieg dla psów spuszczonych ze smyczy, które szczekają, gryzą się między sobą i obsikują wszystko z radości, że nie mają smyczy ani kagańca na mordkach.
I przez to stają się także niebezpieczne.
Holandia ostatnio zamyka dostęp do swojej wolności, zarówno dla turystów, a powoli także dla swoich obywateli gdyż skutki legalizacji patologii są takie, że powodują powstanie jeszcze większych patologii. Ale problemem Holandii nie są obywatele palący trawę. Problemem są turyści, którzy palą trawę, mimo tego, że jeszcze nie dorośli do tego by korzystać z jakichkolwiek używek.
Dzisiaj Holandia chętnie w coffeeshopach zobaczy Niemca czy Włocha, ale niechętnym okiem patrzy na naszego rodaka.
Dlaczego?
Nie potrafimy wypić wódki kulturalnie –tylko od razu schlewamy się i falujemy na ulicach owiani smrodem i wrzaskiem. Nie potrafimy zapalić papierosa i wrzucić go tam gdzie jest miejsce dla niego, tylko kiepujemy gdzie popadnie. Nie potrafimy przestrzegać norm obowiązujących w gościnnych krajach i mimo dwudziestu lat wolności –jak dzikusy udowadniamy, że wolność i anarchia to dokładnie to samo.
Wszystko jest dla ludzi. Każdy ma wolny wybór i wie co dla niego jest dobre.
Ale do tego „wszystkiego” trzeba dorosnąć. A ci, którzy tak głośno żądają praw dla siebie są niedojrzali i nieodpowiedzialni. Nie znają taktu ani umiaru. W żadnej dziedzinie życia nie pokazali się ze swojej dojrzałej strony. Czy to szacunek dla innych, czy przestrzeganie prawa, czy kultura wypowiedzi.. Ciągle słyszymy pytanie: Dlaczego nie mogę? Wszak mamy wolność.
Dlaczego nie mogę obrażać katolików? –przecież mamy wolność słowa.
Dlaczego nie mogę nazwać kogoś chojem? – przecież mamy wolność słowa.
Dlaczego nie mogę jarać?– przecież mamy wolność.
Dlaczego mam przestrzegać głupie prawo? -„Sadzić, palić, legalizować!” Jak krzyczał jeden poseł filozof. „Sadźmy krzewy!” jak namawiała jedna „profesor”.
To nic, że prawo nie zezwala – w końcu mamy wolność i nikt nie będzie nam niczego zakazywał. Wszak ci, którzy walczą o wolność wiedzą co mówią: są wykształceni, oświeceni i są przedstawiani jako profesory.
Dziwimy się Polakom, którzy po używce nie potrafią zachować się ani na polskich ulicach ani na ulicach europejskich stolic? Ale czego oczekiwać od niedojrzałych ludzi, którzy wzorują się na niedojrzałych politykach i autorytetach? Jakiej dojrzałości oczekiwać od ludzi, którzy nie potrafią kulturalnie wypalić np. trawy, ale żądają jej obecności w życiu każdego obywatela?
Popatrzcie na to wideo. Popatrzcie na tego człowieka z papierosem. Czy mówi coś czego nie słyszymy na co dzień? Czegoś co nie wylewa się z telewizora, radia i internetu? Słowa, które zamykają każdą dyskusję: „A kto mi zabroni –mamy wolność”.
Dajmy tak zachowującym się ludziom jeszcze narkotyki do ręki. I będziemy uciekać do Londynu, do Holandii.. nie za chlebem ani trawą, ale w poszukiwaniu świętego spokoju.
.
Zrozum.. gdy ja gwałcę to jest to tylko filozofia
Przez weekend poseł Palikot zaszokował na tyle, że przez krótką chwilę zamarły feministki, a zaprzyjaźnione z oświeconymi media na wszelki wypadek oburzyły się. Nie będę analizować tego czy mówienie, że kobieta chce być zgwałcona czy też nie, jest tylko filozoficznym odniesieniem podobnym do „katolickiej cioty” i tylko tępe nieoświecone, niewykształcone towarzystwo od cepa nie rozumie subtelności płynących z gardła Palikota.
Nietzche –mówi Wam coś to nazwisko? Mnie gdzieś dzwoni, ale słyszałam, że niektórzy słowa Janusza wiązali także z Freudem. I jak na to nie spojrzeć, kobiety, które w piłce nożnej widzą akt kopulacji, w Wikipedii szukają penisów gramatycznych, a w słowie „kocham” atak na dziewictwo i niecne zamiary -można podejrzewać o jakieś rozszalałe fantazje. Wg Nietzchego albo Freuda :)
No, ale fantazja fantazją, ale ten kto coś o nich wie, powinien gębę trzymać na kłódkę.
Zajmę się czymś innym. Czymś co zwróciło moją uwagę i posadziło z wrażenia z hukiem w fotel. Ale zanim Wam powiem o co mi chodzi przypomnę, że nie raz pisałam o bardziej propagandowym zachowaniu środowiska oświeconych, za którym nie szła ilość poparcia tylko głośność zaznaczania swojej obecności.
A to parady z udziałem wszystkiego, nawet bojówek niemieckich, a to media nagłaśniające tygodniami nieistniejące problemy mające udowodnić, że w kraju „toczy się dyskusja” –mimo tego, że się nie toczyła. A to akcje mailowe mające na celu pokazać siłę i wpływy na politykę czy sprzedaż dóbr, a to powtarzanie miliony razy przez tych samych redaktorów, że tylko oświeceni mogą Polaków wyzwolić.
Taki irytujący huk, który jest niczym petardy wyrzucane bez sensu i bez powodu.
I wczoraj, po batach jakie zebrał poseł Rozenek w „7 dniu tygodnia” dostałam potwierdzenie, że cała ta partia oświeconych to jedna wielka ściema propagandowa. To jeden wielki pijar mający na celu pokazać, że oni są WIELCY i jest ich MASA.
A jest tylko kilka, może kilkunastu awanturników na forach.
Poseł Rozenek tak się wkurzył w 33 minucie programu, że gdy red. Olejnik powiedziała, że Wandę Nowicką prosiły środowiska kobiece by nie odchodziła, wypalił od razu:
„Przez jakie kobiety, paniii redaktor proszę..
Z Kongresu Kobiet.
No proszę.. słynne MITYCZNE środowisko kobiet, które RZEKOMO głosowało na Wandę Nowicką..”
Dalej sobie dosłuchajcie sami. Fascynujące.
__________
Nawet nie oczekuję, że po ostatnich słowach Palikota pojawi się list naukowców potępiający posła, tak samo jak nie było potępienia gdy Kuba Wojewódzki palnął o Ukrainkach. Nie oczekuję, że feministki potepią Palikota za seksistowskie słowa, bo pół roku temu też była mowa o gwałcie i nic.
Chociaż wydaje mi się, że słowa prof. Pawłowicz w porównaniu z wyczynami Palikota to przedszkole. Czymże jest śmianie się z „twarzy boksera” wobec gadki o gwałcie czy nazwaniem ministra „ciotą”? Albo napisaniem, że były prezydent wraz z żoną powinien leżeć w „rynsztoku a nie na Wawelu”.
A to tylko trzy złote myśli króla lewicy.
Nie spodziewam się też, że feministki odejdą od Palikota. One są teraz jak poniżane kobiety, które nie mają dokąd pójść, a trzeba gdzieś być. Więc zostaną przy nim, a jeżeli Kwaśniewski nic nie zorganizuje, to wspólnie ze swoim „katem i oprawcą” znajdą winnego tego, że są obrażane.
Przekonajcie mnie teraz, że to nie będzie wina Kościoła?
.
Dlaczego żarło, żarło i zdechło?
Kiedyś, ale jeszcze całkiem niedawno byłam gorącą zwolenniczką równouprawnienia wszystkich istot na Ziemi niezależnie od rasy, wyznawanych poglądów i płci. Z bardzo prostego powodu: nikt nie ma wyłączności na ustalanie praw ograniczających prawa innych jeżeli nie czynią oni szkody ani nie zagrażają czyjemuś bezpieczeństwu.
I pewnie gdybym była Niemką, Francuzką czy inną obcą, moje poglądy nie uległyby zmianie tylko dlatego, że jest coś takiego jak polityka. Wszak polityka jest także elementem ustalania praw i nie powinna opierać się na czynieniu szkody innym czy zagrażaniu ich bezpieczeństwa.
Ale jestem Polką i jeszcze ten kraj jest mi bliski. Chociaż już coraz mniej.
Polska polityka zaprzecza wszystkim poznanym mi dotąd sposobom współrządzenia państwem. Pisząc „współrządzenia” mam na myśli tych, którzy nie rządzą, ale mają moralny obowiązek wspierać rządzących także, gdy chodzi o coś więcej niż przydzielanie sobie ekstra premii. Niestety w Polsce rządzi kasa i ona jedna jest ponad podziałami.
Kasa a nie solidarność z obywatelami.
Więc jako jedna z niewielu solidaryzowałam się z wszystkimi, którzy z powodów ideologicznych mają ograniczone prawa, mimo tego, że pracują, płacą podatki i niejednokrotnie aktywnie działają na rzecz społeczności lokalnych. Świętą zasadą, którą kieruję się w życiu jest niegrzebanie w prywatnych sprawach ludzi, a już najświętszą -trzymanie się z dala od ich sypialni.
Ale w ciągu ostatniego roku przeszłam „głęboką ewolucję”, która potwornie zweryfikowała moje poglądy na rzeczy, które do tej pory nawet nie były przedmiotem rozmyślań. Ta ewolucja była efektem pojawienia się w polskim Parlamencie hybrydy pod nazwą Ruch Palikota, która to hybryda pozwoliła mi poznać bliżej ludzi, a raczej środowisko, które wydawało mi się, że było dyskryminowane.
Dzisiaj, po roku, śmiem twierdzić, że słusznie.
Chyba nigdy jeszcze nie spotkałam tak napastliwej, zakompleksionej grupy ludzi, bez żadnego, minimalnego nawet poczucia własnej wartości. Nie spotkałam jeszcze tak wulgarnego środowiska, które w tak prostacki sposób zohydzało wszystko co nie znajdowało się w przedziale ich zainteresowań. Nie spotkałam jeszcze tak nietolerancyjnego środowiska wobec ludzi mających inne zdanie, inne opinie i inne wartości w życiu. Nie spotkałam jeszcze tak wścibskiego środowiska, które zajrzy do każdej sypialni, pod każdą kołdrę, choćby kołdra przykryta była stuletnim kurzem.
Do Parlamentu weszli ludzie nie znający pojęcia takt – choć nazywający siebie kulturalnymi. Weszli ludzie nie wiedzący co dzieje się na świecie – choć nazywający siebie wykształconymi. Nie wiedzący jak funkcjonują i na czym opierają się demokracje – choć nazywający siebie oświeconymi.
Przez rok czasu słuchałam jęki o tym, że geje nic nie mogą, że nie mogą się hajtać, nie mogą żyć jak inni, że są dyskryminowani przez kościół i resztę społeczeństwa. Jednocześnie ze strony tych dyskryminowanych słyszałam, że należy zakazać księżom poruszania się w sutannach po ulicach, że katolicy to ciemna masa, że kobiety dostają po twarzach przez księdza, że minister to „katolicka ciota”.
Dzisiaj po roku mogę powiedzieć, że do praw trzeba dorosnąć. Do demokracji także. I ci, którzy chcą praw dla siebie powinni zastanowić się z kim chcą o te prawa walczyć i powinni zweryfikować swoje wybory. Inaczej nigdy nie osiągną celu.
Oczywiście związki partnerskie powinny być zalegalizowane.
I to tyle i aż tyle. Ale ani kroku dalej. Do tego by czegoś żądać – trzeba także coś ofiarować. Leniwe związki oparte na wygodnictwie, a nie na odpowiedzialności nie mogą rościć sobie praw do ulg finansowych od państwa, takich jak związki, w których wymagane jest poświęcenie się. Ponieważ państwo wynagradza za poświęcenie, a nie za koty.
Nie mogą sobie także rościć praw do adopcji dzieci. Ostatni rok pokazał także, że do tego trzeba wielkiej odpowiedzialności, a nie tylko nienawiści do księży i przedstawianiu kobiety jako istoty zamkniętej „w czarnej dziurze macicy, na straży której stoi ksiądz z kadzidłem”.
Takie podejście spowoduje tylko tyle, że wyrośnie kolejne pokolenie ludzi widzących przyczyny niepowodzeń swojego życia we wszystkich - tylko nie w sobie. Kolejne pokolenie przeżarte nienawiścią i - co najtrudniejsze do akceptacji - pogardą dla kobiet.
Tak więc drodzy oświeceni na barykadach. Najpierw dorośnijcie, a potem żądajcie praw.
Więcej jak zawsze na portalach Salon24, Newsweek i TokFm
.
Jak lampa w meliniarskiej dzielnicy..
WOŚP ma długą historię. To już dwadzieścia lat. Pamiętam pierwszą akcję transmitowaną przez TVP2 w czasie gdy jeszcze nikt nie wiedział, ze powstanie fundacja zajmująca się zbieraniem pieniędzy na chore dzieciaki. Spontaniczność pierwszej zbiórki przeniosła się na następne lata i mimo tego, że nie wszyscy „dają na Owsiaka”, że nie wszyscy „dawanie Owsiakowi” traktują jak odruch serca – to akcja trwa i trwać pewnie będzie do końca świata.
I w zasadzie nie byłoby o czym dzisiaj napisać z okazji WOŚP. Ludzie po raz kolejny pokazali, że mają szczodre serca, kolejny rekord został pobity, na horyzoncie nie ma nawet zarysu końca działalności WOŚP i okazało się, że niezależnie od tego na co Owsiak zbiera, to i tak uzbiera wystarczająco by podratować kulejące rejony polskiej służby zdrowia.
W tym roku nie było także zbyt dużo oponentów. Nawet najbardziej zajadli powoli przestają ujadać choć jeszcze ich słychać.
Można powiedzieć, że nuda.
Ale zdarzyło się coś co mnie wbiło w fotel tak skutecznie, że miałam problemy by z niego się podnieść. Już nie chodzi mi o kretyństwa jakie wypisuje Antyklerykalna Oświeconość na fejsbuku – wystarczy, że popatrzycie sami. Popatrzycie i zrozumiecie, że nieskończoność głupoty została właśnie udowodniona przez administratora strony, dla którego poniższe zdjęcia gwarantują zdrowy śmiech.
Zrzut z strony Facebook
Zrzut z strony Facebook
Wbił mnie w fotel felieton lubianego przeze mnie kiedyś etyka Jana Hartmana. Lubianego kiedyś, ponieważ od czasu gdy w programie „Fakty po Faktach” nazwał elektorat PiS „szumowinami ze społecznego dna”, mój entuzjazm do etyka przepadł bez wieści. Tak się jakoś złożyło, że żyjemy w demokratycznym państwie i każdy ma prawo wybrać z politycznego tortu kawałek jaki mu najbardziej smakuje, a że kawałka z lewej strony niewielu chce spróbować nie oznacza, że przy stole stoją tylko „szumowiny”.
Wróćmy do powodu mojego zaskoczenia.
Otóż wczoraj wieczorem dowiedziałam się, że pan profesor przez 19 lat uważał Owsiaka i jego akcję za jakiś wybryk natury, który tak go denerwował, że aż znalazł psychologiczne powody, dla których postanowił nie wspierać akcji pomocy najmłodszym. Jednak nie to zdziwiło mnie aż tak (skądinąd wiadomo, że lewactwo szybciej zabierze niż się podzieli), ale powody, dla których profesor postanowił w tym roku wesprzeć akcję kolorowym banknotem".
Tym powodem jest Kościół Katolicki, który także i w tym roku zjeżył się na Owsiaka. Tym razem za słowo „eutanazja” (które to przywołał Owsiak) a które wisi teraz na sztandarze Oświeconych lewaków jako nadzieja na otumanienie swoją oświeconością jakiegoś procenta być może starych i schorowanych ludzi.
I tak oto dowiedzieliśmy się, że Owsiak stał się apostołem świeckości tylko dlatego, że Kościół coś do niego ma. Prof. Hartman nie sprecyzował czy w związku z tym odkryciem, szef WOŚP doczeka się na wymienionych wcześniej stronach fejsbuka potężnej foty np. „Owsiak na barykadzie walki o świeckość państwa” czy „Owsiak depczący krzyż-symbol nowoczesności i racjonalności”.
Ale to bez znaczenia.
Ważniejsze jest to, co prof. Hartman udowodnił swoim wpisem na blogu. Udowodnił, że niczym nie różni się od tych, których kiedyś nazwał publicznie „szumowinami”, a którzy składają się na elektorat partii nie mdlejącej z radości na widok WOŚP.
I wyjaśnię na koniec dlaczego.
Otóż wspólnym mianownikiem Hartmana i wytkniętych przez niego „szumowin” jest KOŚCIÓŁ i bynajmniej nie dlatego, że ten ostatni jest przeciw Owsiakowi. Ten wspólny mianownik pokazuje, że niektórzy nie znają pojęcia przyzwoitość, altruizm, filantropia, naturalny odruch jakim jest pomoc potrzebującym. Ten wspólny mianownik pokazuje, że niektórzy nigdy samodzielnie nie wyjdą z inicjatywą, ale tylko REAGUJĄ na czyjeś inicjatywy.
Że nie pomagają albo tylko dlatego, że Kościół jest przeciw akcji - albo pomagają z przekory wobec reakcji Kościoła. Z przekory, a nie z powodu zaszczepionej w sercu i rozumie wspomnianej wcześniej „przyzwoitości”.
O ile każdy zrozumie, że nieoświecone „szumowiny” mogą mieć problem ze zrozumieniem pojęć mieszczących się w naukowym zagadnieniu przedmiotu „etyka”- o tyle już niewielu pewnie zrozumie, że pojęcie to jest abstrakcyjne dla etyka.
I to etyka, który na portalach informacyjnych swoją oświeconością aż błyszczy..
..jak jedna z niewielu świecących lamp w meliniarskiej dzielnicy :/
Więcej na portalach zaznaczonych na górnej belce bloga :)
Nawet gdy wszystkich nas zabijecie to broni nie oddamy..
Nie rozumiem dlaczego na wszystkich dzisiejszych portalach na czołówkach wiszą newsy o strzelance w amerykańskiej szkole. Nie rozumiem dlaczego media tak ekscytują się tym wydarzeniem.
Czy to pierwsza strzelanina w amerykańskiej szkole?
Nie.
Czy amerykanie nie doświadczają strzelanin na ulicach z niewiadomego powodu?
Doświadczają.
Czy w związku z tym, że już tyle dzieci i młodzieży zginęło w szalonej rąbance – ktoś podjął kroki uniemożliwiające powtórkę dramatycznych wydarzeń.
Nie.
Więc co media chcą przekazać w związku z kolejną niepotrzebną nawalanką na kule?
Jeden z dziennikarzy na Twitterze podał statystyki: "W Chicago w 2011 rannych w przestępstwach i w wypadkach z użyciem broni zostało 700 dzieci. 66 zmarło."
Amerykanie nie pozwolą sobie odebrać prawa do wolności. Także prawa do posiadania broni. Amerykanie całym sercem są za posiadaniem broni. Nawet karabinków, które nie służą do obrony, ale do zabijania. Gdyby ktoś jednak się uparł by to prawo im odebrać, to powołają się na konstytucję.
Wolność za wszelką cenę – nawet za cenę składania ofiar z dzieci.
_____
Trudno mi współczuć ludziom, którzy tracą bliskich, a jednocześnie dają prawo do zabijania. Oczywiście ktoś powie, że tego nie można przewidzieć.
A ja powiem, że oczywiście, że można.
Jeżeli ktoś kupuje dla celów obronnych karabiny czy granaty – bardzo łatwo można przewidzieć skutki. Tym bardziej gdy nie kontroluje się komu i co się sprzedaje.
Prezenter CNN Anderson Cooper powiedział: „Nie chcemy, by historia zapamiętała mordercę, tylko jego ofiary”. Oczywiście. Po co pamiętać zabójcę, wystarczy położyć kwiaty na grobie dzieciaków i wygłosić ładne przemówienie. O tym, że nikt i nigdy Amerykanom nie odbierze wolności.
Coś w stylu, "nawet gdy zabijecie nas wszystkich to broni i tak nie oddamy" :/
Coś w stylu, "nawet gdy zabijecie nas wszystkich to broni i tak nie oddamy" :/
Subskrybuj:
Posty (Atom)