Cmentarne puzzle


Katastrofy są różne. Lotnicze, morskie, na lądzie.

I o ile z tymi na lądzie nie ma problemu z identyfikacją czy odzyskaniem ciał, tak te – wymienione jako pierwsze – już problemy przysparzają. To co pochłonął ocean czy morze jest praktycznie nie do odzyskania. To co rozbiło się o ziemię daje namiastkę odzyskania przynajmniej części lub inaczej – fragmentów tego czym był kiedyś człowiek.

Ludzie to wiedzą dlatego po oceanach pływają wianki. Symbolicznie bo przecież bardziej prawdopodobne jest, że ofiary katastrofy zostały pożarte przez rekiny niż to, że leżą gdzieś na dnie w oczekiwaniu na znalezienie.

Czasami samolot rozbija się w górach w niedostępnych miejscach i po części szczątki ludzi są także nie do odzyskania.

Ale mimo wszystko organizujemy pogrzeby. Chociażby symboliczne. To jest uroczystość dla nas by pożegnać się ponieważ nie mieliśmy pojęcia, że ostatnie spotkanie było pożegnaniem. I mimo tego, że nasz bliski jest gdzieś bardzo daleko przychodzimy do miejsca, w którym symbolicznie spędzimy z nim czas.

Ludzie także rozrzucają prochy zmarłych i już w ogóle nie wiadomo gdzie bliski nawet symbolicznie jest. Ponieważ w pogrzebie chodzi tylko o nas. Zmarły poszedł już dawno swoją drogą.

Tak jest na świecie.

A jak w Polsce?

Zakopuje się i wykopuje w poszukiwaniu fragmentu ciała, które nie wiadomo gdzie jest. Dwa lata po katastrofie gdy możemy sobie tylko wyobrazić co znajduje się w trumnie (tym bardziej metalowej) rozpoczyna się ustalanie czy w trumnie leży ten kto powinien leżeć.

Jesteśmy świeżo po ekshumacji kolejnych zwłok, ponieważ syn ofiary powiedział, że jakaś obca osoba „była pochowana w NASZYM grobie”. Oczywiście NASZ grób nie jest dla OBCYCH nawet jeżeli trudno ustalić co jest NASZE a co OBCE.

Doczekamy sytuacji gdy rodziny zaczną szarpać między sobą ludzkie kości i licytować, która w jakiej trumnie powinna leżeć. Może powinni zrobić z tego puzzle? Do końca życia będą je układać..

Słyszałam, że padła propozycja by postawić pomnik ofiar katastrofy przy Pałacu Prezydenckim.

Zapytam po co?

Czy po to by kłócić się o kolejność nazwisk na tablicy? A może o kolejność składania kwiatów i palenia zniczy? A może po to by innych bliskich przychodzących pod pomni nazwać zdrajcami? 

A może po to by porzucać w pomnik słoikami z fekaliami?



Dyskusja 









.

Sushi


Co było tak sensacyjnego w wywiadzie z Michałem Figurskim? To, że musi oszczędzać? To, że nie zje sushi? A może to, że zaczyna patrzeć na swoje samochody jak na towar, który musi spieniężyć?

Co takiego sensacyjnego tam znaleźliście by robić z tego sprawę do obśmiania? Toż to samo życie i każdy kto raz posmakował bezrobocia wie o czym teraz piszę i o czym mówił obśmiewany.

Mogę zrozumieć, że przeciętny śmiertelnik będzie zacierał ręce z powodu bezrobocia Figurskiego. Przeciętny śmiertelnik gdy zostaje bez źródeł utrzymania zastanawia się skąd wziąć na chleb i która poszemrana firma pożyczy mu pieniądze na rachunki. I cieszy się gdy celebrycie podwinie się nóżka. 

Przynajmniej ma poczucie sprawiedliwości społecznej
.
Ale najbardziej smutne w całej nagonce na Figurskiego było to, że rzucili się na niego ludzie z branży. Ci sami, którzy także zarabiają niemałe pieniądze, i którzy pozwalają sobie na rzeczy, o których zwykły śmiertelnik może tylko pomarzyć. I którzy może jeszcze nie posmakowali ceny jaką jest wyrzucenie z roboty pod naciskiem opinii publicznej.

Nie jecie sushi, nie jeździcie drogimi samochodami, nie macie wartościowych rzeczy w domu? Co zrobicie gdy skończy się passa? Dalej będziecie jeść  sushi zamiast zapłacić rachunki? Nie zrezygnujecie z rzeczy, które fajnie, że są, ale niekoniecznie jeszcze muszą być? Będziecie tankować do pełna czy podzielicie przewidziana kasę pomiędzy inne wydatki?

Kolega Figurskiego nie ma takich problemów – choć Bóg jeden wie dlaczego. On pracy nie stracił, nie musi liczyć ile kosztuje paliwo, ani rozstawać się ze swoim porsche czy diabeł wie czym jeździ. Może dalej pajacować i udawać gwiazdę mediów.

Z niego nie będziecie się śmiać nawet wtedy gdy udzieli podobnego wywiadu. Bo on od Was. Udzielił poparcia jedynie słusznej oświeconej partii. I nawet gdy palnął głupotę gorszą niż Figurski to tak jakoś ciszej się w sieci zrobiło po lewej stronie. Tak jakoś przeszły „klęczące Ukrainki” boczkiem wśród feministek, wśród etyczek, wśród walczących o honor kobiet lewicowych bojowników.






.

Lans


Kto zwariował?

Myślicie, że JKM pisząc na prywatnym blogu o kategoriach doboru zawodników do konkurencji sportowych?

Nie. On jest znany ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi. Nie pierwszy raz i nie ostatni powiedział coś co może zezłościć, ale nie musi koniecznie wkurzyć ponieważ równie dobrze moglibyśmy złościć się za wyzwiska pijaczka spod budki z piwem.

Temat powinien być w tym momencie zakończony. Nie wydawało mi się za ważne komentowanie ani wdawanie w dyskusje o tym jak brzydko się wypowiedział niedoceniony kandydat na prezydenta. Gdybyśmy reagowali na każdą niepoważną wypowiedź ten kraj ociekałby błotem. A i bez JKM mamy go sporo.

Myślałam, że do powrotu naszej kadry olimpijskiej sprawa umrze i nie rozniesie się jak smród po salonie. W zasadzie nikt już nie podejmował tematu. Dzień minął spokojnie. Aż do wieczora gdy nagle w telewizji publicznej, w programie Lisa pojawił się JKM.

Mogliśmy zgadnąć co będzie się działo. Mogliśmy bez oglądania domyślać się, że jeden będzie bronił tego co napisał a drudzy będą bronić tych, o których napisano. Żadną niespodzianką nie było ani obrzucanie się słownictwem daleko odbiegającym od przyzwoitego ani to, że jakaś kobieta reagowała jak histeryczka.

Żenada?

Nie to było żenujące ponieważ jeżeli zaprasza się polityka z najniższej półki to ma się także dyskusję na poziomie tej półki.

Najbardziej żenujący był cel programu, który zasmrodził przestrzeń publiczną bardziej niż niepotrzebny wpis na prywatnym blogu. Ten cel wypełzł jak zmora z ciemnego kąta i wywołał u mnie odruch wymiotny.

W tle - pomiędzy jakimś nieudanym politykiem i histeryczką - brylował  jak zawsze fajny redaktor, który się dziwił - że jak to tak? Który się obruszał – że jak to tak? Który się nawet uniósł – że jak to tak? A nawet powiedział, że Polska jest fajna i takie strasznie brzydkie rzeczy w tej fajnej Polsce nie przejdą.

Ach jak on się bulwersował, jak irytował, jak głowę odwracał gdy padły określenia „debil” i tym podobne. Jaki był zły, że jak to tak? W jego programie - u tak fajnego redaktora - takie rzeczy ktoś wygaduje..

Nie wiedziały gały co brały do studia? Lansik się chciało robić i znowu uchodzić za jedynego walczącego o fajną Polskę?

A co wyszło?

Wielkie gówno i to na koszt podatników. Widzowie zapłacili za ten niesmaczny cyrk po dziesięć zeta za miesiąc. Zapłacili by na końcu dowiedzieć się o tym, że minister Mucha kubeczki rozdawała sportowcom i że jak to tak? Jeszcze jajek niespodzianek brakowało..

Że Tusk jest zły bo TVP nie transmitowała paraolimpiady a sam powiedział, że bardziej popularne są olimpiady niż paraolimpiady. I pani histeryczka prawie krzyczała przypominając te słowa – oburzona, że jak to tak? Premier takie rzeczy gada, a oni wszyscy tacy fajni są  i o tą fajną Polskę walczą.. nawet z Tuskiem powalczą.

Nawet zahaczyła o oddawanie organów po śmierci i szpiku kostnego bez śmierci. Po czym kazała zamknąć dziób gościowi programu.

Nie wiem dlaczego zaproszenie do studia przyjął Krzysztof Cegielski. Czy nie miał świadomości tego co będzie – czy może liczył na to, że będzie rozmowa a nie show odstawiony dla widzów.. Trudno zgadnąć. Skończyło się na tym, że musiał wysłuchiwać przekrzykiwania się dwóch pajaców i jednej pajacki.

Po obejrzeniu programu Lisa w jednym się zgadzam z Januszem Korwinem Mikke. Z tym, że niepełnosprawni są wykorzystywani by robić na nich interes.

Wczorajszy program był tego dowodem.

Na koniec polecam wideo. To ostatnie kilka minut z zakończenia paraolimpiady, które uświetnił Coldplay a na banerach migały fragmenty z najdramatyczniejszych scen ze sportowych zmagań zawodników w czasie igrzysk. To wideo pokazuje, że szacunek dla inności nie polega na krzyczeniu o tym jak bardzo się oburzamy, ale na tym jak normalnie podchodzimy do tego, że inność jest  wśród nas.

Gdyby rozumiał to redaktor programu nie zaprosiłby JKM do studia ani nie dopuścił do tak żenującego spektaklu. Ale liczy się oglądalność więc show musi być.





Dyskusja:


Salon24







.

Jego żart i cudze rogi



Z okazji potwierdzenia informacji o tym, że Kuba Wojewódzki dostał w Esce nowy program, ale już bez swojego kolegi, zastanowiłam się nad kwestią winy i kary.

Na początku wakacji przerobiliśmy temat Ukrainek, który wałkowany był przez miesiąc i wzbudził spore emocje. O ile Michał Figurski przeprosił (mimo tego, że nikomu to się nie spodobało) to Kuba Wojewódzki długo jeszcze się stawiał, a jeżeli już wypowiedział coś co miało zabrzmieć jak przeprosiny to przy okazji i tak dowalił tym, którzy nie zrozumieli jego żartu.

No właśnie. Jego żartu.

Najbardziej bulwersujące i głupie słowa o klęczących Ukrainkach padły z ust Wojewódzkiego. Ale największe konsekwencje poniósł Figurski. To on został na lodzie, to o nim nie warto nawet pisać (jak podsumowała jedna etyczka) i to nie on wrócił z nowym programem do Radia Eska.

Zastanawiam się dlaczego?

Zastanawiam się także jakim bożyszczem będzie teraz Kuba Wojewódzki na antenie stacji, która wyraźnie odcięła się od jego wypowiedzi. Jeżeli tak postąpiła – a on sam tak walczył o mądrość swojej wypowiedzi - to dlaczego tam wrócił?

Michał Figurski powiedział, że jedyne czego nie zrobił to nie wypracował sobie marki swojego nazwiska. A ja wiem, że wypracował chociaż dzisiaj jego nazwisko może kojarzyć się tylko ze słowami, które padły z ust Wojewódzkiego.

Czasami nie warto pracować z człowiekiem, który błaznuje ponieważ etykieta błazna przykleja się samoistnie. Warto zacząć od początku by pokazać swoją wartość - nawet po "przejściach".

Figurski powoli ją pokazuje.

A Kuba?

Będzie grzeczniejszy? Dostosuje się do norm? Pobłaznuje inaczej?

A może pokaże, że ktoś przypiłował mu rogi?

"Piłowanie albo kasa - wybór należy do ciebie" ;)









.