Niebezpieczne związki


Kiedyś wszystko było prostsze. Dwie osoby spotykały się, zakochiwały, brały ślub i przy wielkiej mądrości dotrwały do diamentowych godów. Kiedyś życie było spokojniejsze, wolniejsze i mniej skomplikowane. Dwie osoby wiążąc się ślubem zapewniały sobie gwarancję łatwiejszego pokonania trudów codzienności.

Pamiętam czasy komuny gdy w duecie łatwiej było przetrwać chociażby ze względu na przydział kartek żywnościowych. Była różnica między kilogramową racją mięsa czy cukru więcej, którą dysponowała rodzina niż tym co miał do dyspozycji singiel. Pamiętam także presję jaką wywierało środowisko na dziewczynę pozostającą w statusie singla. Oczywiście co innego chłopak. Reguły były jasne: on nie ma się do czego śpieszyć, a jej nikt nie chce. On musi się wyszaleć a (w analogicznej sytuacji) ona się puszczała.

Naprawdę proste zasady.

Zdarzały się także luźne związki. Nazwy, w zależności od stopnia zgorzknienia wścibskiej sąsiadki, ocierały się o „kocią łapę”, „kartę rowerową” a jeżeli opisujący uważał się za mądrego nazywał to konkubinatem. Jak tego nie nazywano - konkubinat gwarantował życie jak w poczekalni.. jeden partner wchodził a drugi wychodził. Konkubinat zazwyczaj związany był z patologiami, melinami, pijaństwem i pomocą społeczną na trwałe wpisaną w życiorys.

Ale czasy powoli się zmieniały.

Niewiele zmieniło się w mentalności ludzkiej, ale zmieniały się warunki materialne i pojawiły możliwości samodzielnego życia nawet dla osób średnio sytuowanych finansowo. O ile własny kąt jeszcze dzisiaj jest marzeniem dla wielu, tak z wynajęciem nie ma wielkich problemów. I ta możliwość otworzyła drogę do większej swobody obyczajowej i ucieczki przed presją zakładania rodziny.

Dzisiaj młodzi ludzie wynajmują mieszkanie i prowadzą życie nie łącząc się prawnymi zobowiązaniami. Tak jest łatwiej, wygodniej i co najważniejsze – daje obu stronom możliwość natychmiastowego zakończenia związku jeżeli ich drogi zaczynają się powoli rozchodzić. Oczywiście nie możemy zapominać, że możliwość ucieczki bez żadnych prawnych skutków jest najbardziej na rękę facetom a nie nowoczesnym facetkom.

To oni mają luzik w związku i to oni mogą robić co chcą. Kobieta w takim związku zazwyczaj jest na pozycji spalonej. Gdy po latach wolnego pożycia napomknie miłemu do ucha, że fajnie by było mieć ślicznego potomka może spowodować tylko jego wzmożoną czujność w czasie łóżkowego zapomnienia, a nawet jeżeli uśpi jego czujność to i tak może z brzuchem zostać sama.
Na szczęście, dzisiaj samotna kobieta z brzuchem nie jest sensacją więc problem wścibskich sąsiadek nie istnieje. Ale inne problemy pozostają niezmiennie takie same: jak sobie teraz dać radę?

Może być też tak, że jeżeli partnerka napomknie tylko o ślubie – ot tak, z głupia frant, to jej facet zaczyna czuć się osaczony. Więc znowu jest na pozycji spalonej ponieważ ona już wie, że chciałaby z nim do końca życia, ale widzi, że on z nią już nie tak bardzo.

I co wtedy?

Zaczyna się tkwienie w takim związku ze strachem, że on sobie pójdzie i ona zostanie na lodzie. Więc podstępnie pojawia się dziecko i potem ma miejsce ślub. Czasami dopiero po kilku latach gdy dzieciak zaczyna zadawać pytania ponieważ sam już nie wie jak się naprawdę nazywa.

Tak czy inaczej dochodzi do ślubu i przynajmniej teoretycznie kobieta ma do czegoś prawo. Nawet jeżeli jej partner postanowi odejść - w rozpaczy może mu to uniemożliwić na długie lata albo finansowo zniechęcić do odejścia.

Jakie ma prawa w podobnej sytuacji żyjąc w niezalegalizowanym związku?

Może się wypłakać. Może usłyszeć, że to nie jego dzieciak. Może nawet usłyszeć, że on jeszcze nie jest gotowy do trwałego związku – co oznacza tylko tyle, że związek z nią to przejściówka do czasu aż się naprawdę zakocha. Podobnie jak Kazimierz w Izabelli.

Facet opuszczający swoją dziewczynę odchodzi nie jako łajdak, ale jako poszukiwacz swojej połówki. Gdy odchodzi mąż od żony - odchodzi jako łajdak i łajdakiem pozostanie wraz ze swoją kochanką, z którą kręcił na boku w nieformalnym związku.

Tak to wygląd drogie dziewczyny i nie odczarujecie świata. Małżeństwo jest gwarancją stabilności dla was a dla nich smyczą, która ogranicza ich możliwości poznawcze i ma trzymać ich w ryzach wierności. Inna sprawa czy ta smycz ich powstrzyma, ale niezależnie od następujących zdarzeń - im większy z niego łajdak tym więcej w waszej kieszeni jako rekompensata strat moralnych.

Oczywiście są związki, które darzą się ciepłymi uczuciami, ale nie jest to miłość tylko wspólnota i wygoda. Przyjacielskie sypianie ze sobą, przyjacielskie wyjście do kina, wypady za miasto czy wspólny Sylwester. Ale jak długo w takim związku można żyć?

Przychodzi moment, że zaczynamy myśleć o przyszłości i stabilizacji. Czas nieubłaganie leci i wystarczy, że zastanowisz się co będzie za 10 lat. Może na samą myśl, że będziesz dalej w zawieszeniu czujesz niepokój? Może będziesz z kimś innym a może z nikim nie będziesz? Może będziesz chora i twój luźny związek nie wytrzyma tej próby? Bo gdyby on był chory, to ty jesteś gotowa do poświęcenia..

Myślisz, że gdy państwo pozwoli ci wspólnie z nim wypełniać PIT to będzie po problemie? Myślisz, że jeżeli państwo powie, że jesteście na równych prawach to nawiedzony lekarz będzie musiał powiedzieć ci wszystko o chorobie twojego partnera? Będziesz się kłóciła z lekarzem o swoje prawa? A może nawet z rodziną twojego partnera?

Nie. Bo nawet nie masz szans. Podobnie jak trudna będzie droga sądzenia się o waszą wspólną własność jeżeli rodzina się uprze, a wy nie zabezpieczycie się testamentem. I może pomyślisz wtedy: po cholerę mi była walka o PIT - mogłam pilnować tego co należy.

Związki partnerskie są doskonałe, ale dla młodych ludzi. Pozwalają im sprawdzić się w nowych rolach, sprawdzić w samodzielności, posmakować życia we dwoje bez czujnej kontroli rodziców. Ale wraz z wiekiem i upływającym czasem kobiety nie unikną psiego przywiązania i przyzwyczajenia. One im starsze tym bardziej okopują się w swojej rzeczywistości. A faceci im starsi - tym bardziej są znudzeni i szukający straconej młodości. Oni dla odmiany rozkopują się.

To parcie do legalizacji związków partnerskich jest niczym innym jak właśnie zabezpieczeniem swojej przyszłości. Ale dla mnie pozostanie tajemnicą dlaczego dwoje ludzi żąda od państwa by pozwoliło im podpisać dokument w USC, ale wzdryga się na samą myśl o założeniu obrączek w tym samym USC i przed tym samym urzędnikiem.
A już najbardziej zadziwia mnie, dlaczego ludzie, którzy chcą zachować swoją wolność i niezależność, wymagają by państwo regulowało ich życie, pilnowało ich spraw finansowych i gwarantowało świadczenia po partnerze.

Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na tak umiłowaną swobodę i odpowiedzialność za swoje życie?



Komentarze czytelników na stronach:

Tok Fm

Salon 24



.