Furtka


Nawet nie wiedziałam, że in vitro ciągle drąży medialne newsy. Wydawało się, że sprawa in vitro -  która na pewno zmniejszyłaby środki pieniężne przeznaczone na leczenie w ramach służby zdrowia, ale nie zmniejszyłaby stanu dzieciaków w domach dziecka – jest zamknięta. Minister Gowin ucichł po tym, gdy zebrał gromy a oświeceni wyciągnęli przeciw niemu armatnie działa i skopali go za wiarę katolicką.

W tej całej awanturze ideologicznej pomiędzy tym, co katolik może a czego nie powinien i jak na to zapatruje się oświecony ateista bez żadnych zahamowań - nikt nie zwrócił uwagi na jawną dyskryminację jaką niesie zaakceptowany przez większość klubu PO projekt posłanki Kidawy Błońskiej.

O co chodzi?

O to, że projekt posłanki umożliwia dostęp do zabiegów metodą in vitro nie tylko małżeństwom, ale także samotnym kobietom oraz osobom pozostającym w nieformalnych związkach. Osoby wymienione w projekcie ustawy nie mają postawionych tak rygorystycznych wymogów jakie stawia się chętnym do adopcji dzieci, a dzięki czemu sierocińce pękają w szwach.  O ile wiem, kobieta samotna nie może adoptować dziecka (brak pełnej rodziny), ale już urodzić będzie mogła. Para pozostająca w luźnym związku nawet nie może myśleć o składaniu podania o dzieciaka ponieważ nie podpisała dokumentu w USC, za to może postarać się o dzieciaka metodą in vitro.

Widocznie teraz jest moda na ulżenie tym kobietom, które na prawie rok chcą wyłączyć się z aktywności zawodowej z powodu ciąży niż tym, które ciąży nie chcą, ale chciałyby bez dramaturgii adopcyjnej posiadać dziecko urodzone przez kogoś innego. 

Poseł Niesiołowski powiedział wczoraj, że ci politycy, którzy są przeciwni in vitro powinni mieć odwagę by spojrzeć w oczy kobiecie, która chce mieć dziecko i przez nich może nie mieć. Populistyczny wywód można sprowadzić do takiego samego komentarza, by urzędnik prowadzący sprawę adopcyjną miał odwagę spojrzeć w oczy kobiecie i powiedzieć, że odrzuca jej wniosek adopcyjny mimo tego, że bardzo chce zostać matką.

Tylko kwestią czasu jest kolejna awantura jaka będzie miała miejsce w przyszłości, a która będzie dotyczyć kwestii finansowania zabiegu in vitro. Przed nadchodzącymi wyborami możemy spodziewać się nawoływania lewej opozycji do całkowitego finansowania zabiegu z budżetu państwa.

I tu zaczyna się kolejny problem. Skoro państwo sfinansuje marzenie kobiet chcących rodzić dzieci metodą in vitro, to dlaczego nie dofinansuje kobiet, które marzą o adopcji, ale nie mają wystarczających dochodów by usatysfakcjonować urzędników podejmujących decyzję?

Jak to jest, że w przypadku dwóch tatusiów czy dwóch mamuś nie ma mowy o adopcji, a w przypadku samotnej mamusi, która pozostaje w nieformalnym związku z inną kobietą nie będzie żadnych przeszkód? Wszak samotna kobieta musi mieć tylko dokument zaświadczający o bezpłodności – chyba, że bezowocnie podejmowane próby „zajścia” mają świadczyć o jej heteroseksualności :)

Dzisiaj w czasie doszukiwania się furtek w każdym zapisie, który musiałby ratyfikować nasz kraj – jakoś nikt nie zauważył, że projekt posłanki Kidawy Błońskiej może otworzyć wiele furtek.

Furtek do kolejnych problemów. I kolejnych awantur politycznych.



Kliknij poniżej:






.